Wpis który komentujesz: | Czuję się pokrzywdzona przez Martke,mimo ze przeciez wiem dobrze,ze mowi z dobrego serca.Powiedzialam jej,ze mam dosc walki.Ze tak bardzo jestem zmeczona. Ze tak mi trudno.Ona na to,ze ona jest tez zmeczona , a nie moge miec dosc walki,gdyz walka jest moim sposobem na przezycie.Jest moze jej.Czy musi byc moim? Ja-mowiac,ze mam dosc,ze nie mam sily,przeciez nie mowie,ze porzucam walke,bo tchorzę,bo nie chce...Ja przeciez potrzebuję tylko zrozumienia.Wysluchania.Pocieszenia.Nie przykrecania sruby bardziej.Gdy Martka lub ktokolwiek bedzie ode mnie ządał ponad sily,to tylko mnie zdemobilizuje, nie przeciwnie.Chciałabym,by to zrozumiała.I -nie wcinala sie komentarzem w moja milosc do Mikolaja. Zraniona milosc,ale przeciez wierna i pelna nadziei,ze moze kiedys.Potrzebuje tej milosci.Nawet,gdy jest jednostronna.Jest miloscia. A Mikolaj jest ukochany i przez to widze jego (przeciez prawdziwe )piekno.Tak,to kosztuje. Cierpienie. Duzo.Ale uwazam,ze warto. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |