Wpis który komentujesz: | Zapomnialam dodac W sobote uzbrojona w tzw. weed whacker (nie jestem pewna pisowni) udalam sie bylam na wlosci wlasicielowspolmieszkanca i rozpoczelam walke z trawa/chwastami i chuj wie czym jeszcze, ktore to "chuj wie co jeszcze" roslo sobie bujnie do wysokosci pol uda. Wycielam wszystko, za to teraz mam bezwladne bicepsy, kregoslup mnie napierdala straszliwie i na dodatek musialam wywalic przepiekne spodenki DKNY od dresu. Nie przewidzialam ze ta cholerna trawa bedzie bryzgac na wszystkie strony i wczepi sie w moje gacie. Przy pierwszej probie luskania i wyciagania tego gowna z bawelnianych portek dalam se siana i wywalilam do kosza. Trawa i jej czepliwe nasiona byly wszedzie: na portkach, na bluzce, na szyi, na gebie, na okularach.. Sodoma i gomora po prostu. Czuje rzadze mordu, jako ze przy takiej deszczowej pogodzie (efekt cieplarniany jak nic, kto to widzial zeby w Kalfornii w maju deszcz lal???) to gowno ani chybi juz za dwa tygodnie podniesie leb i odrosnie. A czeka mnie jeszcze upojne mycie okiem w liczbie kilkunastu. Matko. Oczywiscie to nie moj dom, jednakze nie lubie zyc w chlewie... |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |