Wpis który komentujesz: | [1] Może i nie zawsze było nam łatwo. Było nas kilkoro, w porywach kilkanaścioro i może nie zawsze było nam łatwo. Ale mieliśmy opracowany biznesplan życia, filozofię skrojoną na miarę i przekonanie, że kroczymy właściwą drogą, a droga ta wiedzie ku światłu, sławie, błysku fleszy, materialnemu zaspokojeniu i metafizycznemu poczuciu spełnienia. Świat należał do nas, a nie my do świata i tak miało pozostać na wieczne zawsze. Uczyliśmy się nawzajem życia, śpiewaliśmy niesmaczne, podwórkowe piosenki, przekrzykiwaliśmy się w dowcipach o tematyce chrześcijańsko – seksualnej i seksualno – chrześcijańskiej, trenowaliśmy środkowe palce, żeby się odpowiednio niegrzecznie układały, ustawialiśmy się w kolejki do papierosów zabranych matkom, dyskutowaliśmy nad smakiem wódki i bólem pierwszego kochania. Iluzoryczna miłość przeciekała nam przez palce usilnie szukające drogi do majtek - pod majtki, kiedy gasło światło. Było nas kilkoro, w porywach kilkanaścioro i może nie zawsze było nam łatwo. Marzyć można było o wszystkim, pirackie grabieże, rokendroll, dalekie podróże, ukryte skarby, kariera supermana, detektywa, noble, wynalazki, cały wszechświat był na wyciągnięcie ręki. I te rozmowy na trzepaku, że my to już zawsze będziemy razem, że pokażemy im wszystkim, że naszym matkom – ojcom duma wpisze się na twarze w trybie całodobowym i bezustannym, że im wykupimy dożywotni abonament na teksty nasza - krew – geny - nazwisko – zmiksowane - zdolności - zalety – wszystkich - przodków. A potem, jak dorośniemy, szczęście trzymać będziemy za ręce, księcia – księżniczkę naszego życia i spłodzimy dzieci słońca, złote dzieci, którym bez nadmiernej egzaltacji opowiadać będziemy bajki do snu, bajki o nas, bo Andersen i Afanasjew razem wzięci przegrają z nami, już przegrali, to my na głowach będziemy nosić prawdziwe korony. Było nas kilkoro, w porywach kilkanaścioro i może nie zawsze było nam łatwo. Spisaliśmy nasze postulaty, kroplą krwi każdy podpisał pakt z diabłem. Zakopaliśmy potem ten cyrograf gdzieś w lesie, w skrzyneczce na biżuterię, co to ją któreś ukradło matce dla dobra sprawy. Czarno na białym mieliśmy wyrytą w umysłach potrzebę wygrania życia. Było nas kilkoro, w porywach kilkanaścioro i może nie zawsze było nam łatwo. Od kilku miesięcy sukcesywnie dochodzą mnie wieści o nas, wielkich, światłych umysłach, humanistach XXI wieku, w pełni świadomej przyszłości narodu. A i B urodziły w liceum, C jest w ciąży i urodzi w niedalekiej przyszłości, szczęśliwy ojciec i wybranek trzepie ją co wieczór z prawa i lewa po twarzy, D jest w więzieniu, E i F ledwo skończyli szkoły. Było nas kilkoro, w porywach kilkanaścioro i może nie zawsze było nam łatwo. Że marzenia spełniają się nieregularnie zrozumieliśmy stanowczo zbyt późno. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
hokus_pokus | 2005.05.10 23:46:13 >kiri ja pracuję w mleczarni maćkowy ;) >epi tak >marzyciel wiem, ale to niczego nie tłumaczy, ani niczego nie ułatwia marzyciel | 2005.05.10 23:02:33 wiesz, mam podobne doswiadczenia, zycie po prostu takie jest, kazdy wybiera wlasna droge... epi | 2005.05.10 15:35:41 dobrze, że wogóle kiri | 2005.05.10 15:03:04 a ty? |