Wpis który komentujesz: | Pieniadze szczescia nie daja i jest to swieta prawda. Tak wiem, minimum trzeba miec zapewnione, na leb sie nie leje, dziob nie wysycha etc. ale badzmy szczerzy - ogranicza sie to li tylko do zapewnienia podstawowych potrzeb polegajacych na przetrwaniu. No bo co. Jak do tej pory najbardziej bylam szczesliwa z takim jednym, co to dupa mu groszem nie smierdziala, mieszkal w hotelu asystenckim a ja u niego jako dochodzaca (jako ze z rodzina nie szlo wytrzymac i rzadko podowczas nawet tam nocowalam). Nie mialo znaczenia, ze juz trzeciego dnia miesiaca cale moje stypendium szlo sie walic (ksiazki to droga rzecz a splacanie dlugow jeszcze drozsza) a potem albo dorabialam (na przyklad jako sprzataczka, bardzo budujace zajecie) lubo chodzilam na zebry zeby se chociaz jedna fajke zapalic i kawusi sie napic. Dla niewtajemniczonych - kawusia i fajka chociaz niezdrowe straszliwie mialy wielka zalete - powodowaly znikniecie uczucia glodu i dodawaly drugiej predkosci kosmicznej. No ale do rzeczy. Tak, wtedy bylo mi dobrze. Rzecz jasna nic nie trwa wiecznie i tu tez nie trwalo. Pan ow splodzil innej pani bahorka i tak stworzyli rodzine w pokoju 4/4 metry z umywalka i niemowlakiem. No ale oj tam. Potem znow bylo mi dobrze (chociaz juz nie tak dobrze). Matka wywalila mnie z domu, mieszkalam na waleta w akademiku na piata w pokoju trzyosobowym - a zaprawde nie bylo nadmetrazu w starych akademikach - ale co tam. Byla Jaga, najdrozsza kumpela w niedoli; byl klub i prawie codzienne wloczegi po knajpach po oplotach zreszta nie mialo znaczenia gdzie. Liczyla sie wspolnota dusz. Ale i to sie rozpadlo, po studiach kazdy poszedl w swoja strone. Jaga wyjechala do Niemiec, na zarobek... potem przyjechala, zaciazyla sie, nie wyszlo... nie wyszlo... i tak dalej. ja sie przeprowadzilam do wawy idac za takim jednym. tez nie wyszlo - tym razem ja dalam dyla. Potem inny, potem inna praca .. w tej ostatniej pracy bylo niezle, bo towarzystwo bab sie dobralo jak w korcu maku. Znow znane odczucie wspolnosci dusz, przy wodce albo i bez wodki, nie mialo znaczenia. Wazne, ze bylo z kim porozmawiac o dwunastej w nocy, jak swiat walil sie na glowe. Ale nic nie trwa wiecznie. Zakochalam sie w moim przyszlym mauzonku i wykurwilo mnie z Polski. Przez jakies pare miesiecy bylo dobrze, niestety marzenia nigdy nie sa takie jak rzeczywistosc a milosc slepa jak ta kura na grzedzie i oj. Znow nie wyszlo. Co do reszty to powtarzac sie nie bede, bo czasy owe siegaja poczatkow bloga. Pytanie za sto punktow: czy ja juz do konca zycia tak miec bede? Dlaczego, jak tylko znajde sobie jakas przystan i sie przyzwyczaje, to zaraz idzie sie to jebac z przeproszeniem? No. Pieknie jest. Jutro nowy dzien, juz nawet nie na kacu, bo butelka czerwonego wina juz dawno na mnie nie dziala. PS: nie, nie jestem alkoholikiem. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |