cess
komentarze
Wpis który komentujesz:

Common na swojej bardzo dobrej i juz zdecydowanie mniej eksperymentalnej od "Electric Circus" (dzieki mu za to!) mowi "jeśli miłość to miejsce, pójdę tam raz jeszcze". Ja mogę powiedzieć, że miłość to jest bardzo konkretne miejsce, to miasto. Ma swoje piękne aleje, parki, ma też ciemne, ślepe uliczki, rozbudowuje się, coś znika, a na jego miejscu pojawia się coś nowego, a wszystko żyje swoim rytmem...
A ja przechadzam się po nim każdego dnia już od 4 lat. I raczej wciąż odczuwam niedosyt.
Są tacy, co jadą na Kubę (all inclusive ***** )i wracają niezadowoleni.A my jedziemy na weekendowy wypad do ziemi lubuskiej i potrafimy się zachwycić Szprotawą w nocy...
Jedni mówią, że to, co czują do rapu to miłość. Sa nudni jak flaki z olejem. Rap kochają nagrywają chujowe utwory zaślepieni swą miłością. Piszą do szkoły nudne i patetyczne referaty o rapie. Gdyby mieli szpraj to by sobie napisali w kiblu RAP OK. całe szczęście mają tylko korektory i piszą na swoich piórnikach hip-hop oraz peja oraz black eyed peas oraz 50 cent lub 2pac not dead! i mniejszymi HWDP
A dla mnie rap to raczej przyjaciel. Taki, że się kolegujemy już prawie 10 lat i raczej nie że wstaję rano i zdejmuję piżamkę z nadrukiem hip-hop a zakładam t-shirt z nadrukiem yo oraz thug life na wysokości brzucha. Bardziej w stylu czasem "mam cię dosyć" ale też często "potrzebuję cię". Najlepiej słucha mi się nowych rzeczy samemu. Bo pierwszy raz jest zawsze intymny. Drugi raz możemy we dwoje z Lubym. NIe gloryfikuję rapu, nie zanudzam rodziny wspaniałymi opowieściami o tym, jak na ulicach brooklynu w 81... albo innymi tego typu. Potem oni i tak pójdą do znajomych i będą mówić "A nasza córka robiła dzisiaj wywiad z murzynem, takim z Ameryki, przez telefon do niej zadzwonił" i to im chyba wystarczy. Nie każę im odróżniać Method Mana [ ;) ] bo i ja sama nie mam pamięci do twarzy- nie dziwcie się więc, że na imprezie was nie zauważam dopóki sami nie podejdziecie. ps- HWDP tym, którzy rzucają teksty "A pamiętasz mnie? tak? No to kim ja jestem?!" SAY MY NAME BITCH! jakby to powiedzieli scenarzyści American Pie. Najważniejsze, żeby nie wymachiwali rękami jak Pezet w "Senioricie" i nie robili "joł joł", bo takiej infantylizacji nikt chyba nie potrafiłby zcierpieć.
Ta szczególna forma przjaźni objawia się sposobem porozumiewania. Nieustannie rozmawiamy z Lubym cytatami. Czasem wystarczy mina, jakiś odgłoś i już jest śmiech. Rap to wielki fragment życia. To bardzo dużo te 10 lat od pierwszych słuchanych na tak zwanym ripicie kawałków. czasem na scenie, częściej, zwłaszcza teraz w magazynie. Miło mieć świadomość, że się tworzyło jakąś legendę, vide Loop i gdyby tylko pozostali mieli chęci ja bym to reaktywowała, bo o ile ogólnie wydaje się, że nie mam zajawki, to w tym przypadku mam wielką. Tak jest też z WBW. Już się jaram, że chociaż na finał będę mogła wyskoczyć dzięki mojej kochanej teściowej. I co z tego, że nie mam fejmu jak Luby, co czasem jacyś dziwni ludzie chcą mi niby wytknąć, że to niby mnie boli. Właśnie, że nie boli i dzięki temu nie mam takich problemów, jak on i wielu rzeczy nie muszę. Chociaż i tak ostatnio czuję się urażona w imieniu własnym i Dusiołka tym, jak pewien raper pojechał lubego.


A teraz czas na zupełnie inny i bardziej przyziemny wymiar troski i miłości, tej matczynej oczywiście...

Jeśli wydaje się wam, że nie będziecie w stanie nigdy przewinąć własnego dziecka, to tylko się wam wydaje.

Inni coś od siebie:


Nie można komentować
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem
oznaczeni są użytkownicy nlog.org)