cess
komentarze
Wpis który komentujesz:

Obejrzelismy wczoraj w koncu "Wesele" Smarzowskiego, i wiecie co? To był na prawde przerazajacy film. Straszniejszy niz dwa pierwsze Hellraisery razem wziete. Coz znacznie mniej prawdopodobne bylo do niedawna, ze kupimy na targu kostke otwierajaca brame Cenobitom, niz wesele w podobnym klimacie. Moze nie tak dramatycznym, zeby (uwaga- ci co nie widzieli filmu opuszczaja to zdanie) przechandlowac mnie za kradzone Audi, ale z podobna doza hipokryzji i zalosnej, wiesniackiej pompatycznosci.
Gdzies w gelbi ducha drzemie ta stereotypowa wizja slubu. Pieknie, uroczyscie, w kosciele. Kobieta jak ta biala lilija niewinna i nieskalana stapa do oltarza w rytm mendelssona.I wogole cod miod i symbolika. Problem polega na tym, ze (dam sobie reke uciac za to) wiekszosc slubow w kosciele i tak zawieraja ludzie, ktorzy wbrew wszelkim przykazom moralnym i wbrew Katechizmowi Kosciola Katolickiego wspolzyja ze soba przed slubem. W koncu taka jest presja srodowiska. "Twoj idol przelecial pierwsza panienke w wieku 14 lat, nie mow, ze Ty w tym wieku nie trzymales za cycki chocby najbrzydszej kolezanki w szkole". "Twoja ukochana wokalistka miala pierwsza skrobanke tuz po 16 urodzinach, a Ty? Kiedy mialas swoja pierwsza skrobanke?". Niepisana i zazwyczaj przemilczana tradycja jest tez posylanie do slubu kobiety juz ciezarnej, co jest ostatnim stadium hipokryzji i absolutnym zbeszczeszczeniem przykazan kosciola, w imie oczywiscie swietej krucjaty o milosc, gdzie w podtekscie pojawia sie haslo"zeby ludzie nie nazywali Ciebie dziwka, a dziecka bekartem". Zasciankowosc i duchota moralna.I niby z jednej strony wszyscy mowia o owych legendarnych wartosciach(z ktorymi malo kto obcowal), ale jak przychodzi co do czego, to okazuje sie , ze w rodzinie malo ktore dziecko zostalo poczete juz po slubie, no chyba, ze od pokolen panuje patologiczne wczesniactwo.
Ja osobiscie nie moge narzekac na hipokryzje moich rodzicow, bo jak by nie patrzec urodzilam sie 10 miesiecy po ich slubie, jednak az mi sie przykro zrobilo gdy pierwszym pytaniem po euforii ogarniajacej , zwlaszcza mojego ojca w temacie wnuka, bylo "no, to kiedy slub?". I tu polowa rodziny nagle zawiesila sobie na oczy klapki, a w uszy polprzepuszczalne stopery zatknela. Bo jak bysmy wyraznie nie mowili, slyszeli tylko pol zdania "Slubu nie bedzie(tu przestawali slyszec) teraz, odbedzie sie w swoim czasie, jak dziecko bedzie starsze, a Dominika dojdzie do siebie po porodzie i pierwszych miesiacach wychowywania" Ta koncowka juz dla nikogo nie byla wazna. Istotne bylo to, ze urodzi sie bekart, szatan, uaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!! Beda go w szkole palcami wytykac, a my nie ejstesmy popularnymi aktorami, zeby tak nie brac slubu. Po kilku miesiacach nerwowych pertraktacji dotarlismy do sedna sprawy. Wbilismy tym ludziom do glow, iz nazbyt sie szanujemy, zeby urzadzac jakies przedterminowe slubiki w pospiechu.
No nic. Poniewaz Hiszpania juz prawie jest zaplanowana, teraz myslimy o podrozy poslubnej. I tylko gdzies tam smutek sie momentami pojawia, ze juz bez tej bialej sukni, bez symboliki nalezytej, ale najzwyczajniej - nie wypada, a poza tym Luby chyba i tak nigdy by sie nie zgodzil.



Inni coś od siebie:


Nie można komentować
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem
oznaczeni są użytkownicy nlog.org)