Wpis który komentujesz: | Taka sobie historia… Ona – prawie 14latka, ale wyrośnięta… zawsze wyglądała na więcej. Dawali jej nawet 18 czasem. Dziewczyna przy kości, z małego miasteczka. Ot, taka sobie dziewczyna – nic specjalnego. Na pewno nie obiekt Jego westchnień. On – lat 18, przystojny, muskularny, dobrze się ubierał, miał bogatych rodziców. Wszystkie znane Jej laski za nim szalały a on zmieniał je często. Bardzo często. Tydzień z tą, tydzień z tamtą… Poznali się.. przypadkiem, w jakimś sklepie… Zaczęli rozmawiać. Nie mogła uwierzyć w to, co się dzieje. On, ten młody bóg prawie przemówił do NIEJ?!! Dlaczego, po co? Zaproponował spotkanie. Nieufnie, ale zgodziła się. Jedno, drugie, trzecie… ente.. Zakochała się. Zostali parą. Opowiadał ciekawe rzeczy o tym, co robi. O ‘dorosłym’ życiu. Mówił, że ją kocha, że jest inna niż tamte wszystkie laski, że jest mądrzejsza, cudowna, wspaniała, kochana, jedyna, że będzie się nią opiekował. Wierzyła mu – bo bardzo chciała. Bo która dziewczyna nie marzy o swoim księciu z bajki, który podaruje jej róże, odprowadzi po szkole do domu, przewiezie ją samochodem, będzie mówił stale miłe słowa, przytuli, pocałuje…? Ich rodzice nie wiedzieli o niczym. Bo po co mieli wiedzieć? Ona się dobrze uczyła, była prymuską – musiała ukrywać Miłość, bo oni by Jej Ją zabrali. Zabronili by jej. Żadna znajoma, Przyjaciółka nawet nie wiedziała – przecież byłaby zazdrosna. Minęło kilka tygodni… Pewnego dnia, po szkole czekał na Nią Jego Brat. - Marcin jest chory – powiedział – prosił, bym Cię do Niego zawiózł. Jak mogła odmówić? Jej Kochanie pochorowane…biedactwo, na pewno Jej potrzebuje… Pojechała. Faktycznie – leżał w łóżku, nawet wyglądał na chorego, oczy mu się tak jakoś dziwnie szkliły.. Mimo tego wstał i poszedł do kuchni po wodę dla Niej. Nie zauważyła kiedy zamknął drzwi na klucz. Znów położył się do łóżka, poprosił by usiadła przy nim. Złapał jej dłoń i w gorących słowach zapewniał o swojej Miłości. Czuła się wprost bosko, taka kochana, potrzebna, jedyna. Nagle przestała rozumieć co mówił. Dowód? Jaki dowód? O co mu chodzi z jakimś dowodem miłości? I nagle przyszło olśnienie… Czego może chcieć osiemnastoletni facet od swojej dziewczyny? Ale przecież ja nie mogę.. ja NIE chcę… jeszcze nie, nie jestem na to gotowa. Coraz mocniej ściskając jej dłonie mówił, że jej nie wierzy, ze na pewno chce. Bo przecież każda chce, tylko o tym nie wie. To niemożliwe, jak On może tak myśleć, tak mówić?! Wyrwała się, chciała tylko uciec, przemyśleć to. Zamknięte drzwi. Ze strachem odwróciła się, już nie leżał w łóżku. Szedł w jej kierunku z dziwnym uśmiechem na ustach. - I tak chcesz i zrobisz to ze mną, rozumiesz, mała? Zrobisz to ze mną, bo mam do tego prawo. Nie po to traciłem na Ciebie tyle czasu bajerując Cię tymi pierdołami o miłości by teraz nic z tego nie mieć. Masz tylko wybór czy chcesz by bolało mniej czy bardziej. To nie może być prawda, to się nie dzieje. Ciężarem swojego ciała przygwoździł ją do drzwi. - Spodoba Ci się, zobaczysz. Wszystkim się podobało. Jakim wszystkim? To on z tymi wszystkimi laskami na tydzień tylko po to? I ze mną też tylko po to? I to ma być ta Miłość, ta opieka?! To tylko o to w tym wszystkim chodzi? Odepchnęła go z nadzwyczajną siłą. Ale dokąd miała uciekać w małym, zamkniętym pomieszczeniu? - Więc jednak chcesz by bolało bardziej - wysyczał doskakując do Niej i uderzając Ją w twarz. Zapiekło, strasznie. Krzyknęła ale nie z bólu fizycznego tylko w akcie zrozumienia. Zrozumienia tego, co się zaraz stanie. Złapał za bluzkę, znowu się wyrwała. - Aha, chcesz się najpierw zabawić w niedostępną – wydyszał – nie ma problemu, też to lubię. W bluzce puściły szwy. Zwisała jej smętnie z ramion. Gdy znów do niej doskoczył ogłuszył go jej wrzask. Zaczęła się karkołomna gonitwa po małym pokoju. Nie wiedziała jak to się stało… nie wiedziała kiedy… Do pokoju wpadł Jego Brat… Otwarte drzwi! Uciekając słyszała jeszcze okrzyk Jego wściekłości i bólu. W domu była szybko, bardzo szybko. Strach, adrenalina, trochę wściekłości dodały jej skrzydeł u ramion. Nie odezwała się do nikogo. Nadeszła noc. Najdłuższa noc w Jej życiu. Noc oceanów wylanych łez. Noc, którą przesiedziała pod kocem drżąc z wewnętrznego zimna. Noc, kiedy jej jedyną przyjaciółką była trzymana w ręce żyletka. A w tle tej nocy grało Nothing Else Matters. Tej nocy w myślach przebiegła cała swoje życie. I ostatnie godziny. Czuła się brudna, choć skóra piekła od szorowania pumeksem. Czuła się pusta i słaba. Czuła się sama, nikomu niepotrzebna. Zastanawiała się czy go nie sprowokowała. A przecież nie… Żyletka… Tik-tak umykające na zegarze sekundy, minuty, godziny. Nothing Else Matters. Żyletka. On i Ona, razem. Słowa ‘kocham Cię’ Żyletka. Uderzenie w twarz. Syczące słowa. Żyletka. Czy jest coś poza? Czy warto żyć? Żyletka. Nothing Else Matters. Nothing Else Matters. Nothing Else Matters. Nothing Else Matters. Żyletka. Po co ja jestem na tym świecie? Może lepiej będzie jak odejdę, i tak nie mam po co żyć. Bo nie ma Miłości, to się używa tylko po to by kogoś namówić na.. Żyletka. Nothing Else Matters. Mamo, Tato, Kaśka… Żyletka. Nothing Else Matters. Nothing Else Matters. Nothing Else Matters. Nothing Else Matters. NOTHING ELSE MATTERS Poranek. Żyletka w koszu. To Twój koniec, Marcin - pomyślała. cdn |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
tralalala | 2005.06.17 14:41:56 well cheshirecat | 2005.06.16 21:17:47 sem? |