Caly czas mialem nadzieje ze bede mial szczescie na egzaminie ustnym z matmy. Rano wyjrzalem przez okno i zobaczylem tzw kapcia w samochodzie a mialem tylko 20 minut na dojazd. Nie moglem jechac Rakieta wiec zamowilem Taksowke. wmowilem sobie ze skoro mialem pH rano to bede mial szczescie na egzaminie. Wszedlem i wylosowalem sobie zadania ktore potrafilem rozwiazac. Przygotowalem sie i poszedlem do tablicy. Zadanie 1 poszlo sprawnie. Podczas rozwiazywania 2 okazalo sie ze wyszedl mi inny wynik niz przed chwila, czym bylem bardzo zaskoczony, ale nie dalem tego poznac po sobie. Nowy wynik okazal sie byc jaknajbardziej poprawny-uprzednio przeoczylem jednego minusa. Wogole sie nie denerwowalem. Pozniej zadanie 3 z prawdopodobienstwa. Zawsze lubialem takie ale czesto cos zagmatwalem i sam do konca nie bylem przekonany czy dsobrze obliczylem. Tlumaczylem komisji te zadanie jak dzieciom. myslalem nawet ze latwiej byloby mi to im narysowac niz wyliczyc. W komisji byly trzy osoby z Polibudy, ktorych nie znalem ale sie tym nie przejmowalem wogole. Lukasz byl po mnie wiec sluchal moich wypowiedzi z czego pozniej troche sie smialismy. Obliczylem dobrze.
Po czterech godz. bylo ogloszenie wynikow: Ja dostalem bdb i sie bardzo ucieszylem bo uczylem sie cala niedziele i nie musze juz pisac zadnych egzaminow i czuje sie jak student. Moja matematyczka na pewno byla zaskoczona w koncu sklasyfikowala mnie na dopuszczajacy (co zdarzylo mi sie tylko raz w zyciu,0), ale i tak mialem z matmy dostateczny. Sama dyrektorka przekonywala mnie do 'komisa' a ja sie balem ze moze mi ktos na maturze podciac skrzydla, ale na szczescie tak sie nie stalo :-,0)
Po poludniu zajelem sie lataniem detki.
Grupowicze jeszcze nie rozwiazali mojej zagadki, no coz przez dwa dni jezdzilem nie oznakowanym samochodem (bez grupowej nalepki rozpoznawczej,0) wiec nie mogli zobaczyc rebusa.