Wpis który komentujesz: | Się posypało. Brat miał jechać na dwa miesiące za granicę, co stanowiło dla mnie przepiękną perspektywę, gwarancję udanych i niezapomnianych wakacji, tymczasem wszystko wskazuje na to, że nigdzie nie pojedzie (co najwyżej na tygodniowy melanż z kolegami gdzieś w Polskę). Ja? Ja miałem jechać nad morze. Nie pojadę (chyba, że sam), bo ekipa ma inny plan, z tym że na wrzesień. Ciekawy i kuszący, nie powiem, ale czy do zrealizowania, zwłaszcza w moim przypadku? Mam obawy. Na razie siedzę w domu, korzystam z dużej ilości wolnego czasu i powoli przyzwyczajam się do nowego, wakacyjnego trybu życia. Czytam, uczę się słówek, oglądam TV i słucham muzyki, za którą mojemu bratu wstyd; każe ściszać i zamyka okno, bo jeszcze ktokolwiek usłyszy. Nie sądziłem, że stare, klasyczne hity mogą natrafić na taki brak akceptacji, wręcz pogardę. I to ze strony mojego brata, który sam nie słucha niczego, a idąc gdziekolwiek na imprezę zabiera moje płyty, pytając się, które są "hopsa". A propos imprez, wczoraj wylądowaliśmy na działce hen daleko, na której wyjątkowo niewiele się działo, pech jednak chciał, że zanim zdążyliśmy się stamtąd zmyć, solidnie się rozpadało. Lało, lało i nie chciało przestać. Noc spędziliśmy w altance o wyjątkowo niewielkiej ilości miejsc siedzących, nie było gdzie spać, nie było z kim, doczekaliśmy rana, poszliśmy na autobus, lało oczywiście dalej. Bilans imprezy? Zmęczenie, niewyspanie, przemoczone: buty, ciuchy, afro. Wyglądałem jak zmokła kura. Tzn. QRA. A dziś poszliśmy nagrywać rap, wszak niewiele rzeczy jest piękniejszych niż te 5 minut z majkiem, który, skrzętnie ukryty w szafie u Czapera, sięga mi góra do klatki piersiowej, a do tego wydaje słodki brzęk. Zarejestrowaliśmy z Kurakiem (wyluzuj, Paweł!) ostatni numer na płytę, na razie bez Lecha, który - uwaga - zgubił tekst. To nie jest, moi Drodzy, śmieszne, to jest przykre, smutne, godne najszczerszego politowania. Niech tylko spróbuje zgubić moją kasetę z "Ojcem Chrzestnym". Cóż, z nadzieją trzeba patrzeć w przyszłość. Nasłuchałem się ostatnio Sokoła mówiącego o tym, że po dwudziestce to już wypada zacząć zarabiać. Czytałem wywiad z Endefisem, gdzie szczególnie zastanawiająco brzmiało dla mnie zdanie: "Jeżeli po tej płycie nadal będą tylko problemy, nerwy i nie będę mógł z tego się jakoś utrzymać, to niestety, ale będę musiał poświęcić się pracy". Biedni, pokrzywdzeni raperzy. Nagrywają płytę i zamiast mieć z niej kupę hajsu, mają problemy i nerwy. A mnie się zawsze wydawało, że to daje frajdę, że nagrywanie kawałków to fajna zabawa. Nigdy z tytułu rapu nie miałem nerwów i problemów, a wy? Masz ci los, nie dość, że nerwy i problemy, to jeszcze trzeba będzie się poświęcić PRACY. To dopiero godzi w rapową dumę, co? Wracając do Sokoła, pamiętajcie, Wyborowa i Żywiec, ale tylko po zmroku. A od czasu do czasu do teatru, opery, muzeum. To dobre założenie, odchamić się, bywać gdzieś indziej, niż tylko na boisku, grillu, w knajpie. Być blokersem, który pielęgnuje swe korzenie i kontakt z rdzennym środowiskiem poprzez regularne (re-gu-la-rne, pamiętaj Kurak) przesiadywanie na boisku, ale jednocześnie kulturalnym i światowym, takim, żeby staruszka na ulicy nie bała się odezwać, nawinąć o rybie i życzyć smacznego na do widzenia. Uczuciowym i wrażliwym, takim, który nie podchodzi bezdusznie do procesu krojenia martwej ryby, tj. nie odcina jej łba i ogona bez choćby odrobiny żalu i współczucia dla biednego stworzenia, które gdzieś tam kiedyś było żywe i pływało sobie bezstresowo w morzu. A propos Magdy, debiutującej raperki, o której wspomniałem ostatnio - na stronie są dwie mp3. Nawet, jeśli dziewczyna nie zrobi tą płytą furory, Gliwice powinny jej przyznać nagrodę za podnoszenie walorów estetycznych miasta. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |