sarah
komentarze
Wpis który komentujesz:

Tia...

dwie godziny gadania na ym o roznych rzeczach. Seksie.
Wyczuciu ludzi. O tym jak zrobic kariere i jak podejsc
tych co sie podchodzic nie daja. O mnie i moim wnetrzu,
o nim.

Ani slowa na temat nieodzywania sie, tak jakby wyjazd
jego w ogole nie mial miejsca.

Tyle rzeczy niewypowiedzianych ale wiem, ze takie sa
zasady gry. Jesli pretensje to zignoruje.
Jasna sprawa. Gramy na jego zasadach. On wie, ze ja wiem, ze on wie.
Jest gora bo godze sie na jego zasady. Wkurwia mnie to.

Wie tez, ze gdybym ja mogla byc gora, gdyby on we wszystkim postepowal zgodnie z moimi zyczeniami
to... predko by mi sie znudzil. No challenge, no fun.
Taka karma...

D: masz racje, ja normalnych odrzucam zaraz na wstepie.
Bo sa za normalni, bo nie ma niespodzianki nie ma wyzwania.



Inni coś od siebie:


Nie można komentować
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem
oznaczeni są użytkownicy nlog.org)
sarah | 2005.08.10 03:10:47

Peter: hm... ale tak to malofajnie jest, niestety.
marg: jest to jakas mysl :)

marg | 2005.08.09 23:05:07
zacznij sie zachowywac troche jak on. po prostu.

Peter | 2005.08.09 23:01:55
Moze wiec lepiej zakladac dlugodystansowe zwiazki opierajac sie na rozsadku, a nie na emocjach i uczuciach? A emocje przeznaczac na skoki w bok?

sarah | 2005.08.09 22:24:11

marg: ale jak sobie tego prztyczka wyobrazasz? jedyny jaki moglby go dotknac to byloby zerwanie kontaktow totalnie a na to ja jak narazie nie mam ochoty.

marg | 2005.08.09 21:39:12
Bo to byl zupelnie inny typ faceta, imo, ale wyobraz sobie , ze facet taki jak As zachowywalby sie w sposob nieco bardziej "przyjazny" zwiazkowo. Wysylałby troche wiecej sms-ow, zapewnial wieksze bezpieczenstwo.. Nie mowie od razu od wskakiwaniu na przeciwlegly biegun (setki mesow, telefony itp)..ale od ruch odrobine na prawo. Anyway, powinien dostac prztyczka w nos.

Melka | 2005.08.09 19:35:52
Ja tez zaczynalam od zakochania.

sarah | 2005.08.09 19:18:21

marg: moge cie zapewnic, ze sytuacja opisana przez ciebie miala juz miejsce. i faktycznie nastapilo znudzenie.
Czy jestem szczesliwa? Czasami. Szczescie to taki ulotny stan.... a nie permanentny. W wypadku zakochania kazdemu wydaje sie, ze to stan permanentny bo mozg produkuje cala fure endorfin - ot taki normalny narkotyk. Nikt po tym nie ma obiektywnego ogladu ani osadu swiata dookola. Zakochanie jednak przechodzi po pewnym czasie... i jesli zwiazek nie byl oparty na czyms wiecej niz chemia to rzeczywistosc gryzie w dupe i wszystko sie rozpierdala. Wiem cos o tym :)
Moje trzy dlugodystansowe zwiazki (wlaczajac w to malzenstwo) zaczynalam od zakochania i co? Jeblo sie.

Kain: tak wlasnie :)

Kain | 2005.08.09 14:45:51
Oczywiscie, ze bylaby szczesliwa. Przynajmniej dopoki by sie nie znudzila ;)

marg | 2005.08.09 12:17:55
Wyzwania, wyzwania ;), dobre sobie. Mogę Cię jedynie zapewnić, ze gdyby bylo normalnie..on zakochany, Ty zakochana..- bez kwasów w stylu "nie odzywania sie" nie znudziłoby Ci się. Bylabys po prostu szczesliwa, a wyzwaniem byloby utrzymanie zwiazku na high-levelu ;). A teraz jestes szczęsliwa, czy niepewna?