cess
komentarze
Wpis który komentujesz:

Snilo mi sie ostatnio wiele durnych rzeczy, wodny supermarket, missy eliot z fiutem, moje drugie dziecko, oraz to, ze ojciec czyta na biezaco bloga.
Co do wszystkich tyvh rewelacji, jak mniemam (pelna nadziei) tylko pierwsza moze miec cos wspolnego z prawda. Moge wiec spokojnie wylewac gorzkie zale dotyczace wlasnej rodziny.
Najwyzej raz na zasze wszystko sie wyjasni i oczysci atmosfere (aha, aha ). W kwestii chrztu don Emiliano nie ma pospiechu. Po rozmowie z calkiem sympatycznym ksiedzem z naszej parafii (czemu w tym bloku nikt nie wpuszcza ksiezy po koledzie?!)
doszlismy do wniosku, ze wczesniejszy plan z ochrzczeniem naszej pociechy po slubie jednak jest logiczniejszy i zgodniejszy z doktryna. Nie mniej jednak matka chce wprowadzic mojego syna w swiat wiary bocznymi drzwiami, do czego osobiscie nie
jestem przekonana. Bo jeśli gdzieś wchodzić na całe życie, to porządnie, a nie chyłkiem jak drab jakiś, niecnota.
A nie?
Ostatnio jestem zakochana w XIX-stowiecznych pisarzach europejskich, i oczywiście w świecie literackim wykreowanym przez nich(oczywiście dopuszczalna jest także opcja współczesnych pisarzy odtwarzających tamte realia).
Zwłaszcza pisarzy rosyjskich... Oczywiście mam pełną świadomość, że wcale nie było tak pięknie i świat to nie tylko pięknie przetworzone ulice Petersburga, ale miło zagłębić się w "swojską egzotykę". Swojską, bo taką naszą, słowiańską, gdzie bohaterowie nie zachowują się totalnie irracjonalnie, ale jednak egzotykę,
bo przecież to jednak zupełnie inny świat.
Poza tym ciągle mam ochotę na więcej i jeszcze więcej książek. Uwielbiam moment, kiedy włąśnie skończyłam czytać jedną powieść i zależnie od nastroju mogę wybierać. Wybór jest ostateczny, musi być więc przemyślany, noie porzucam raz zaczętej książki- zdarzyło się to dwa razy. Raz kiedy w złym nastroju sięgnęłam po 100 lat samotności i drugi raz już nie pamiętam co i jak, ale wiem, że było:)
Głód czytania jest dobry. Nakarmiona, a wręcz utyta za sprawą cudzych opowieści lepiej funkcjonuję.
Odkąd skończyła mi się sesja (czas jest nieubłagany, to straszne, jestem już na czwartym roku studiów...nawet mam już wybrany temat pracy magisterskiej...czym ja się będę zadręczać jak skończę szkołę?) na spacerach z dzidzikiem albo czytam, albo wreszcie rozmyślam. Wybieram sobie przybliżoną trasę spaceru, wymyślam jakiś przedmiot do zdobycia- np. swiezy imbir, brukwie, albo zabawka do kapieli dla Emila, zadaje sobie jakis temat do obmyslenia i wedruje.
Gapie sie na ludzi, zjadam wzrokiem witryny sklepowe, co doskonale zastepuje mi kupowanie coiuchow, bo najbardziej na swiecie nie lubie wyrzutow sumienia po kupnie nowej bluzki. Zawsze wtedy w myslach przeliczam to na sprzet fotograficzny, na cz`esci skladowe nowego dyktafonu, bo nasz stary nie domaga... I az sie odechciewa potem ubierac. A tak przejde kilka razy obok czegos i w efekcie stwierdzam, ze nie jest to wcale takie ladne. Za krotkie, za waskie, za niebieskie. Za drogie. I po klopocie.
Nie dziala to nigdy w wypadku zakupow internetowych. Za kazdym razem kiedy pojawiam sie na Merlinie widze wiecej i wiecej rzeczy godnych zakupienia. ostatjkiem sil, a w zasadzie zrzadzeniem losu nie udaje mi sie ostatnio sfinalizowac zadnej transakcji. I dobrze.

Bo kobieta nie jest od czytania, czego wyraznym sygnalem jest wreczanie mi ksiazek o 100 sposobach przyrzadzania miesa, czytrez maszyny do szycia.

Poniewaz ostatnio cierpie katusze tworcy niedocenianego za zycia postanowilam sladem kolegow z branzy stac sie specjalista. Poniewaz dziennikarz od wszystkiego jest do niczego, bo nie mozna mu wytknac ani tego, ze jako znawca waskiej dziedziny nie wie o reszcie swiata, ani, ze powinien wiedziec cos o czym nie wie ze swojego zakresu. A dziennikarz nie jest od wiedzenia, tylko od znajdowania, no ale nic to, eksperci sa teraz modni. Wiec jestem teraz ekspertem od brzmien brytyjskich co zapewne skonczy sie tym, ze jakis Zdzislaw z Pyzowickiej Woli
wysle mi bardzo wulgarny w tonie e-mail, ze artysta A wcale nie jest czlonkiem grupy B, tylko tymczasowym przyjacielem wystepujacym na wszystkich albumach i wymienianym jako jeden z..., ktorej to subtelnej roznicy nie umiem wychwycic, wiec nie powinnam byla w ogole brac sie za pisanie artykulow o czymkolwiek. Luby mowi, ze taka jest cena slawy, nie zaprzeczam, ani nie potwierdzam, na razie hipotetyzuje.
Luby zas niespelna tydzien temu zagoscil na falach rozglosni Bis radio polskie w absolutnie jalowej dyskusji dotyczacej konca hip-hopu. Wazne jest to (chociaz teraz dzieki naszemu koledze z Poznania strach powiedziec "wazne", zeby nie bylo posadzenia o agitacje polityczna), iz po pierwsze pan Michniewicz przylansowal SLizg na wszelkie mozliwe sposoby, po drugie udalo mi sie nastawic radio Bis we wszystkich radioodbiornikach w domu, a co za tym idzie sluchalam go, a dalej- doszlam do smutnego wniosku, ze to jakies popluczyny sa a nie radio, po trzecie- uslyszalam straszna audycje denzhalowa, i strasznego prowadzacego, ktory wywolal u8 mnie negatywne ciarki
i depresje sluchowa, a okazal sie byc panem Konca, pieszczotliwie zwanym przez Pe "Tomeczkiem", co mnie absolutnie zaskoczylo, bo przeciez w osobistym zetknieciu sprawia wrazenie calkiem normalnego czlowieka.
Podobno , jak zawsze, wszystkiemu winne jest sito.
Jedno jest niezaprzeczalne. Nie ma dzis dla mnie zadnego radia, ktorego moge sluchac.
]
Ale za to wreszcie widzialam pozadny film z gatunku kina akcji. Mial wszystko, co najlepsze. genialna obsade, ktora grala, az milo bylo patrzec, zajebista(nie bojmy sie uzyc tego brzydkiego, acz popularnego wyrazu- nawet jesli dziecko spi w drugim pokoju) dramaturgie, ktora trzyma w napieciu do ostatniej minuty, dobry scenariusz, dialogi, szczypte humoru, nienahalny watek milosny, pewna dbalosc o szczeguly i logiczne wynikanie jednych rzeczy z innych, umiarkowane wykorzystanie efektow specjalnych, no i haryzmatycznego bohatera. Mowie o Batmanie. Wyszlam z kina tak zajarana, ze az skrecilam kostke i rozwalilam sobie kolano niezauwazywszy rychlego konca chodnika. Brakowalo mi jednego- scenografii z Burtonowskich czesci, albo chociaz jakiegos Pitofowego filtra, zeby kolory byly odrobine przeklamane, ale bardziej odpowiadajace wydarzeniom, chociaz nie powiem, sceny koncowe na wyspie, dymy unoszace sie wokol Arkham- to wygladalo dobrze.
Polecam, mimo, ze wszyscy wiemy, ze Batman przezyje ( JAK TO?! KTO MOGLBY PRZYPUSZCZAC!), a Gotham nie zostanie zniszczone (NIEE, to teraz nie ma juz sennsu isc do kina), rozwoj wydarzen w filmie nie wydaje sie byc taki oczywisty...

awe.

Inni coś od siebie:


Nie można komentować
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem
oznaczeni są użytkownicy nlog.org)