Wpis który komentujesz: | wczoraj po 16 wyszłam z pracy... stęskniona za ukochanym wybiegłam na dziedziniec... nie było go tam... telefon... wycieczka w stronę ostatnio niebezpiecznego, ale jakze nieodzownego w czasie tych praktyk środka transportu... i ... pomysł... zejście z trasy... pod ziemią i na daleką północ zwrot... na daleką północ nie dotarłam, bo stwierdziłam, że zbyt chłodno.;) zatopiłam się w lekturze... nim się zorientowłam - kilka smsow i nieodebranych połączeń... nie miałam zamiaru się tłumaczyć, z reszta nikt niczego nie wymagał... powrót do domu... złe samopoczucie... roztargnienie... mój przystanek.. złapałam za poręcz najbliżej drzwi... znajomy głos... "a Ty nie jedziesz ze mną do sklepu?" zaskoczenie... napotkany wzrok mama... przystanek później: wysiadam... pretensje, zal...do siebie i nie tylko... :( powrót do domu... brak cierpilwości, złość... spotkanie przesycone zalem, który z czasem zaczął ustępować... księżyc sen... ...budzik droga do pracy klucz w drzwiach... perspektywa spedzenia kolejnych 8h za biurkiem... utrata pewnosci siebie upływające minuty... pokorna służba państwu i walka z wiatrakami o przyszły byt... gonitwa na papierach na tym chyba zakonczę ten wpis pałający optymizmem... |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |