Wpis który komentujesz: | Po zjedzonej kolacji otworzyłem piwo. Jak codzień, z tym że misterium otwarcia, wyjątkowo miało miejsce w mieszkaniu, i nie była to 50ciolitrowa beczka tylko 0,5litrowa butelka. A i kolacja nieco róźniła się od tej normalnej. Uboga była i prosta. Ot, kilka bułek (Nie chce mi się gotować). Przede mną monitor na niskim stoliczku. Wokół niego popielniczka, puste opakowania po papierosach, przeróżne zapałki i zapalniczki, notatki, rachunki, numery telefonów i maile wypisane drżącą ręką na skrawkach papieru, itd... Z prawej: elektryczny Epiphone a metr dalej jego akustyczny brat (przedzielone malutkim piecem o dużej mocy). Dalej łóźko z metalowymi wykończeniami, stos brudnych ciuchów, telewizor ustawiony na pustych pudłach i wolna przestrzeń jednego metra kwadratowego przeznaczona na ruch. Nic nie nadaje się do użycia: akustyk pozbawiony struny c1, telewizora nie można włączyć bez pilota (który zszedł był już dawno temu), łóźko na którym się nie wysypiam i elektryk na którym nie mogę grać bo pobudzę sąsiadów. Z lewej strony, przy ścianie, komputer a na nim dwie akwaforty których opisywać nie będę, bo jedną ciężko opisać, natomiast drugiej nawet mieć nie powinienem (jej oficjalna premiera odbędzie się za rok) Gdzieś pomiędzy tym wszystkim płyty i książki. Gdzieś pomiędzy tym wszystkim ja. Coraz mniejszy. I mniejszy. Łyk z zielonej, zimnej butelki i wyćwiczony ruch palców na klawiaturze. Czerwony Marlboro odpalony jednorazową zapalniczką (jak ja nienawidzę jednorazowych zapalniczek!!!) i oczy błądzące po post-ostatnim numerze Tajniaka. Wszystko przemija, nawet tajniak.. Szkoda. Plan na dzis był inny, lepszy. Miał być obiad u chłopaków albo u pani Halinki. Później kawa w Si i spotkanie. Rozmowy o "sprawach najważniejszych, mniej ważnych i błahych zupełnie", po których czuję się tak dobrze. Spacer po dzielnicy i taksówka do mieszkania. Rytuał parzenia białej herbaty i książka do poduszki. Może jakiś film.. A jest to co jest. Calla na przemian z Jonny'm Lang'iem w głośniczkach, samotne piwo i komputer. Oraz heroiczna walka z pewnym pomysłem. (Podnieść gitarę, włączyć piec, overdrive, moc na maksimum i trochę funka. Takiego przez wszystkie struny. Tłumiony takt na 3/4 i pobudka!!!!!!!!) Ech, idę się położyć. Czas na "Klub Dantego"... to pa /cr. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |