Wpis który komentujesz: | Gejfner Niespodziewanie odwiedził mnie stryj. Zrobiłem mu herbatę „pu-erh”, zaproponowałem Spaghetti. Opowiadał o swych przeżyciach z czasów dzieciństwa. Dzieciństwo wypadło stryjowi akurat na czasy II wojny światowej. Mieszkał wtedy w malowniczym Buczaczu na kresach wschodnich II Rzeczpospolitej. Był tam mimowolnym świadkiem zbrodni popełnianych przez okupantów. Obu okupantów: Faszystowskich Niemców jak i Bolszewickich Rosjan, którzy na tych terenach wymieniali się kilkakrotnie licytując w zezwierzęceniu i zwyrodnialstwie. Jedna z jego historii szczególnie mną wstrząsnęła. Jako mały chłopiec stryj musiał pasać krowy i kozy na łące pod lasem. Tam wielokrotnie widział Niemców pędzących kolumny Żydów na skraj lasu, Potem słyszał terkot broni maszynowej. Jednego razu z ciekawości podkradł się w pobliże miejsca gdzie Wermacht wraz z ukraińskimi oddziałami SS dokonywał egzekucji. Mężczyźni, kobiety i dzieci kopali doły, potem układali się w nich posłusznie jeden przy drugim równo. Przychodziła pora na terkot karabinów. Potem przychodziła następna grupa, przysypywała trupy warstwą ziemi i układała się na wierzchu jak poprzednia, po czym znów terkotały karabiny maszynowe. Żydzi, którzy nie chcieli wykonywać poleceń oprawców, byli obrzucani germańskimi wyzwiskami i kamieniami dopóki się nie podporządkowali ich rozkazom, albo byli rozstrzeliwani od razu. Wieczorem po jednej z takich egzekucji, kiedy oprawcy opuścili miejsce kaźni, stryj wraz z kolegami poszedł obejrzeć z bliska zbiorową mogiłę. Wstrząsnął nim widok wypływającej z ziemi krwi. W pewnym momencie spod ziemi dobiegł go odgłos rozmowy. - Mamo już nie mogę, duszę się, posuń się, jest mi ciasno - słaby dziecięcy głos wyszeptał piękną literacką Polszczyzną. - Nie mogę się posunąć, jestem ranna – odparła kobieta - A gdzie Tata? - Tata leży obok mnie, nie żyje - zapłakała - Mamo zrób coś! Stryj i towarzyszący mu koledzy postanowili zaalarmować dorosłych Po chwili na miejscu egzekucji zebrał się tłumek speszonych gapiów Do mogiły podszedł umundurowany mężczyzna. - Hej ty tam! Jak się pyszysz? - zapytał po ukraińsku - Gejfner - odpowiedziała kobieta umęczonym głosem. Mężczyzna przeładował broń i strzelał w głąb ziemi, tak długo aż ucichły jęki. Od rana mam łzy w oczach:( Pamięć stryja i ta notka, to chyba jedyna rzecz jaka pozostała po rodzinie Gejfner? |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |