Wpis który komentujesz: | DROGA (autorem jest niejaki drożdżer,0) po co być po co śnić po co żyć po co czuć po co kochać po co ja po co ? jestem bezradny, jestem bezsilny drzewo zwarzone od kiści trwam w przeklętym bezruchu z oczami wbitymi w skałę przeklętą przeklęty ten świat nie nadaje sensu życiu przeklęty ja, który nie mogę nic na to poradzić przeklęty i On ten, co przyjacielem mym chce być próbuje zająć czymś mój umysł młody lecz zbyteczny ogień z jego piersi bucha nie obudzi on we mnie męskości ducha a gdyby tak uwolnić się od ciała dać swobodę duszy może byłoby lepiej oderwać się od ziemi... ale nie, jest jeszcze promień nadziei jest jeszcze ona, motyl-dziewczyna a nawet i ona, choć Afrodyta, choć motyl, choć kwiat... zdeptała, zmiażdżyła, zabiła trzepoczące skrzydłami szybujące stworzenia próbując poderwać mnie do lotu, szepczą: raz jeszcze, pokaż sobie, że potrafisz! spróbuj raz jeszcze, daj sobie szansę życie jest piękne, nie warto go porzucać lecz jeśli i ona płomienia zapału nie umie rozpalić któż inny może? stoję z nią oko w oko jest wysoka, pod osłoną jej czarnego jak niebo nocą płaszcza ledwie widzę rysy jej twarzy jest piękna, ma cerę bielszą od anielskiej bieli podniosła oczy patrzy uśmiecha się lekko chłodnym uśmiechem jeszcze się spotkamy, prawda? strzelam....... mijają lata a ja tułam się po świecie o! okrutny losie... czemu tamtej nocy nie wstawiłeś się za mną czemu pozwoliłeś, by piękna, biała nieznajoma nie zabrała mnie ze sobą?! cóż mam robić? błądząc między czterema ścianami świata szukam idei życia, lecz wszystko na próżno z każdą chwilą świat zamiast piąć się w górę spada w dół a ja razem z nim nie łatwo go zrozumieć... chcesz widzieć go lepszym lecz on im bardziej tego pragniesz tym bardziej robi ci na złość i dołuje! poznałem ją, dała mi szczęście myślałem, że to już koniec mej wędrówki myślałem, że to już koniec męczarni myślałem, że żyję już tylko dla niej myślałem, że ona jest sensem i celem mojego życia myślałem, że świat wcale nie jest taki zły myślałem, że podniósł się z upadku myślałem, że to początek nowego przeliczyłem się... nawet miłość trzyma w szponach ten mały srebrny orzełek zostawiła mnie, bo on mnie opuścił przeliczyłem się... cóż mam robić? błądząc między czterema ścianami świata szukam idei życia, lecz wszystko na próżno z każdą chwilą świat zamiast piąć się w górę spada w dół a ja razem z nim nie łatwo go zrozumieć... chcesz widzieć go lepszym lecz on im bardziej tego pragniesz tym bardziej robi ci na złość i dołuje! któż ma mi pomóc, skoro nawet wysłannik Boga waży mnie lekce po co być? po co śnić? po co żyć? po co czuć? po co kochać? po co siedzę na góry szczycie szczyt osłonięty kłębem chmury a ja w nim siedzę i jestem sam zupełnie świat ten w dole dalej taki sam ze swymi problemami dojrzałem już wiem, że się nie poddam już wiem, czego chcę odnalazłem ideę odnalazłem sens odnalazłem nowego siebie o! losie cudowny... dzięki ci za to, że tamtej nocy nie wstawiłeś się za mną dzięki ci za to, że pozwoliłeś, by piękna, biała nieznajoma nie zabrała mnie ze sobą! wyzwolić jest mi dane, ocalić i zabić iść w parze z białą nieznajomą po Wolność dla Nas, dla Kraju, dla Polski ale czy zabić? inni więźnie odwodzą od czynu haniebnego lecz, czy racja ich stronę trzyma? na mego umysłu arenie dobre zamysły i złe intencje walczą, gdyż ja to istota złożona lecz decyzja podjęta już na szczycie z najwyższego stanu trzeźwości umysłu pochodzi, wspierana Jego słowem, więc słuszna idziemy po zwycięstwo idziemy po Wolność już mijamy hol już mijamy korytarz już łapię za klamkę... ...jestem sam? gdzież ona?! porzuciła, zostawiła samego pewności zbrakło strach rozpościerając zdarty czarny, uszyty z lęków ludzkich płaszcz nadlatuje złowieszczo pod cieniem kaptura widnieje biała, ciągła, chuda jego twarz oczy nie widzę, a wiem że patrzy uderza na mnie przeszył, słabnę padam znaleźli, pojmali, osądzili, skazali cóżem sobie myślał? czy ja, ja sam, mogłem tego dokonać? nie jestem lepszy od tych tu żywych krzyży i sklepień cóżem sobie myślał? lecz głowa chyba wciąż sprawna gdy takie wnioski obmyślić potrafi cóż z tego, gdy wyrok niezmienny wisi nade mną jak czarna chmura czekać tylko pozostało czekać, aż znowu ją zobaczę miała rację, jeszcze się zobaczymy już słyszę kroki idą prowadzą na dziedziniec za co? za co? proszę, ja już nie będę! stawiają pod murem coś mówią, lecz ja słyszę jedynie ciche, ale jak wyraźne jej białe kroki to znowu ona podchodzi bliżej, tak blisko jeszcze nie stała okrywa mnie płaszczem jest mi dobrze, bezpiecznie, ciepło czuję choć ciało zimnym potem zlane wręcza mi do rąk treść mojego życia: po co być, jestem bezradny, trwam w przeklętym bezruchu, ten, co przyjacielem mym chce być, a gdyby tak uwolnić się od ciała, ale nie, jest jeszcze promień nadziei, trzepoczące skrzydłami szybujące stworzenia, lecz jeśli i ona płomienia zapału nie umie rozpalić, stoję z nią oko w oko mijają lata cóż mam robić? nie łatwo go zrozumieć... poznałem ją, dała mi szczęście przeliczyłem się... cóż mam robić? nie łatwo go zrozumieć... po co być? siedzę na góry szczycie o! losie cudowny... wyzwolić jest mi dane, ale czy zabić? na mego umysłu arenie lecz decyzja podjęta już na szczycie idziemy po zwycięstwo pewności zbrakło znaleźli, pojmali, osądzili, skazali cóż z tego, gdy wyrok niezmienny już słyszę kroki stawiają pod murem strzał... . . . . . . . . . Wolność |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
usa | 2007.05.15 16:25:01 Best Site! buy phentermine |