Wpis który komentujesz: | Kiedys napisalam ten wiersz. Tak bardzo znowu jest mi bliski... Najgorsze sa noce gdy biel przescieradla zimno i cisza wgryzaja sie w kazdy nerw zamykajac mnie w prostokatnym pudle z przezroczystych i szczelnych scian Nieprzenikniona bariera samotnosci nie pozwala zapomniec o rzeczach ktore kiedys wieki cale byly przyjemne a teraz sa tylko jatrzaca zadra niszczaca dusze Godziny mijaja powoli ciekna jak krew z rozcietych zyl nic nie ma wokolo powietrze jak szklo stoi niewzruszone kazdy oddech wymaga wysilku Ranek zaczyna sie otwarciem oczu na te sama rzeczywistosc tak bolesnie realna i nie zostawiajaca zadnej nadziei czas wlecze sie bez celu i sensu Wiecznosc dla jednych bedaca najwiekszym darem dla innych jest przeklenstwem nie zostawia czasu na wytchnienie strzepy mysli zawsze tych samych atakuja z niezmiennym uporem Poruszanie sie w nich jest tak wielkim wysilkiem... gdy na horyzoncie nie widac juz nic oprocz chmur zniszczenia rezygnacji i bezistoty pedzacych z zawrotna predkoscia Cel i sens pojecia nie znane w tunelu ktory wciaga bezlitosnie wydusza resztki zycia zmazuje wole oslabia chcenie Juz nawet otchlan po drugiej stronie nie obiecuje ukojenia bo nie ma pewnosci co tam znajdowac sie moze zostaje trwanie w bezczasie bezwoli beznadziejnosci... |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |