Wpis który komentujesz: | Na malej toaletce powieszonej na scianie wylozona jest cala plaza kamieni. Jedne wygladaja jak krzemienie, inne jak kartofle. Kalejdoskop form ktore przechodza w miekkie krzywizny. Nie ranily, gniotly i zalegaly. Nad ta poleczka spodziewalibyscie sie lustra w ktorym mozna zobaczyc wlasna twarz, o ile sie ja jeszcze poznaje. Biala podswietlana plaszczyzna w miejscu zwierciadla, przypinasz do niej klisze i widzisz padol ludzkiego ciala z perspektywy naladowanego energia fotonu. Nad nim dyndaja wyjete rozruszniki, ktore z daleka wygladaja jak zegarki modne w latach sanacji. Bardzo lokalny wystroj. W powietrzu unosi sie zapach zgnilizny i fekaliow. Rozlana, zimna krew przestala pachniec, stracila tchnienie. Uderzajace sa spojrzenia starych patomorfologow - czas zobojetnienia juz dawno jest za nimi. Ich oczy wyrazaja oczekiwanie na cos mizernego, powatpiewanie co do rzekomej cudownosci istnienia ludzkiego, ktorego skorupa otwarta w karykaturalny sposob, lezy przed nami, nic nam nie zrobi. Twarze cial i prosektorow wygladaja tak samo, rozumieja sie wzajemnie, wypowiadanie slow jest niepotrzebne. Gdy opierasz sie o ogromny granitowy stol zaczynasz marznac. Na jego srodku jest okragly odplyw od ktorego odchodza promieniscie malutkie rynienki. Cala masa popluczyn leniwie je wypelnia i nie zachodzi, jak polarne slonce. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |