cess
komentarze
Wpis który komentujesz:

Ostatnio lubie zakonczyc dzien jakims milym akcentem typu butelka wina plus ser. Jak zrezekne sie sera na rzecz drugiej butelki wina trzeba bedzie pomyslec o jakiejs milej pracy fizycznej i o tym, by zbierac wrazenia z upadlania sie by w przyszlosci, najpewniej posmiertnie zostac uznana pisarka. A tak na powaznie, to do tego wina jakis mily film, na przyklad wczoraj udalo mi sie obejrzec prawie w calosci "A long goodbye" Altmana i przyznaje, ze swietnie sie bawilam. Oczywiscie ostatnie 40 minut przed zasnieciem wole spedzic nad ksiazka wiec czmychnelam do wyra wsluchujac sie w mila plyte, ktora byla swego rodzaju wycieczka we wspomnienia, a pamiec niestety to raczej koronki utkala niz gobeliny, zatem duzo dziur w obrazach z przeszlosci widze, nie mniej jednak... Wlasnorecznie i bardzo niechlujnie(dzis Luby jest juz wiekszym pedantem przy tej okazji) skompilowana plyta best of George Turnau. I sie rozzewnilam. Zwlaszcza przy wersach Baczynskiego "Znow wedrujemy cieplym krajem/ malachitowa laka morza/ ptaki powrotne umieraja/ wsrod pomaranczy na rozdrozach". Sluchal;ismy z Lubym tej plyty podczas wspolnego wyjazdu do Klopotna. Im jestem starsza tym bardziej luibie klopotno jako miejsce, natomiast mam dosyc wakacji z rodzina w komplecie, dlatego marzy mi sie spedzic tam tydzien z Lubym i Emilem, BEZ babci, BEZ mamy, BEZ kuzyna, BEZ wujostwa z Niemiec, BEZ BEZ BEZ! Natomiast Lubego absolutnie nie kreci taka perspektywa, wiec przynajmniej na jakis czas musze odlozyc swoje pragnienia na polke w biblioteczce. Sam tekst z kolei kiedy go sobie przedstawiam w obrazach, przypomina jak zywo wschod slonca w Llanes. Wszystko sie zgadza i malachitowa laka morza i pomarancze powiedzmy, w kazdym badz razie robi sie cieplej na sercu. "Linoskoczek" natomiast kojarzy mi sie z jeszcze inna opcja i tu wracam do punktu wyjscia historii, a mianowicie do wina. Otoz do firmowych win zdecydowanie sie dorasta. Owszem mam juz za soba upijanie sie tanim winem, czy tez nalewka i to wlasnie wtedy kiedy poznalam faceta z marzen, przystojnego, troskliwego, takiego, co to wysyla smsy o tresci "widzimy sie juz za 159 minut" a po pieciu minutach "widzimy sie juz za 154 minuty". I tenze facet mial mnie za porzadna dziewczynke, a przynajmniej chcial takowa ze mnie uczynic zakazujac mi picia alkoholu i palenia papierosow, a ja wowczas bardzo lubilam pic alkohol i palic papierosy, myslec o smierci sluchac strasznych czarnuchow i tylko wieczorami, kiedy ogarniala mnie melancholia w kazie pokoju wlaczalam sobie jakies Grechuty jakies Turnauy, bo jak mi murzyn krzyczy "Niga" "Bicz" "Smouk UID" to troche nijak do nastroju sie miewa. (oczywiscie ubarwiam i koloryzuje, bo moze przez dwa miesiace w zyciu sluchalam Onyxu i Geto Boys, no ale to juz cos, bo to akurat te dwa miesiace wtedy). No i niestety chodzilismy wtedy wszyscy do takiego klubu, ktory sie nazywal katakumby i byl tuz nad Odra. Jego niebywala zaleta byla sprzedaz alkoholu nieletnim, natomiast wada byl absolutny brak kibli. Zatem kiedy mowilam mojemu wspanialemu chlopakowi , ktorego mi zazdroscily kolezanki, ze ide sie odlac na zewnatrz to szlam i pokazywalam kolezankom jak ladnie umiem pic wino "na hejnal" czyli do dna za jednym zamachem, udzielajac przy tym instrukcji, w miare jak znikaly kolejne butlki. Potem wracalam a moj chlopak mowil "daj buzi" a potem sie bulwersowal i mowil jak te kobiety w dramatach co leca w niedziele na polsacie "Znow pilas".
No oczywiscie. Im bardziej on byl dla mnie i im bardziej nie chcial, tym bardziej mnie sie podobalo. Umawialam sie z kolegami (jeden juz swietej pamieci ale na zawsze w naszych sercach) na palenie marihuany (uuuuu) na boisku legendarnej szkoly LO numer 9 i na picie winiakow domowej roboty. No i coz, moja milosc odeszla zadzwoniwszy uprzednio do mojej matki, ze palilam wspomniana marihuane(uuuuu) a potem jakby picie wina marki wino samo przeszlo i po dwoch latach wogole nawet nie pilam alkoholu i tak mi zostalo na czas jakis. No ale co to ma do "Linoskoczka", tyle, ze potem jak sie rozeszlismy to wygrzebalam gdzies plyte i sluchalam do znudzenia, az mi zbrzydlo i w odwecie sciagnelam z internetu, bo wtedy wszystkie fajne albumy byly tylko w internecie, albo u kolegi na cd-rach (z internetu w mp3 wypalonych na audio) wszystkie nastrojowe utwory Krusha i SHadowa, ktorych dorobek na tamte lata nie byl tak imponujacy jak teraz.
Ale skoro juz o tym mowa, to kolega z pracy pozyczyl mi, ale tylko na okolicznosc recenzji dj`a Kentaro no i jest on niezlym kotem. Zwlaszcza dodatkowe DVD dolaczane do "On the wheels of solid steel" rzadzi. Ale ja od zawsze w calym turntablizmie najbardziej jaralam sie beat jugglingiem, stad ten dodatek z opcja multi-angle zrobil na mnie najlepsze wrazenie. Wiec polecam.

Synowi tez sie podoba jak dj robi plyta takie piski, juz nawet umie nasladowac, i robi wtedy iiiaaa iiiaaa, w odroznieniu od momentu, w kotrym nasladuje straz pozarna i robi ijjjaaaaijaaaaaijaaaaaaa

Inni coś od siebie:


Nie można komentować
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem
oznaczeni są użytkownicy nlog.org)
Angie Martinez | 2005.12.12 14:56:42
Ej co to kurwa jest, Haiku, żeby enter i enter wciskać? Jak nie chce to chyba nie musi, co nie?

bulek | 2005.12.10 11:57:55
enter to jedyna opcja zebym to przeczytał, stosuj, oj stosuj!!

di | 2005.12.09 18:50:01
enter jest niemodny

le ble | 2005.12.09 15:55:29
na milosc boską, dawaj entery, tzn rob akapity, wyglada jak morze liter nie do przeczytania! a chcialbym! rili!

xesikk | 2005.12.09 11:24:53

to emil jednak bedzie didżejem?
/mojej też się bardziej podoba im bardziej jej zakazuje pić..

MERVOL | 2005.12.09 11:10:32
Bardzo fajny blog :) Mogę zaglądać tutaj częściej? Lubisz sztukę? :) w takim razie wejdź i rozgość się na http://mervol.glt.pl Pozdrawiam serdecznie :]