Wpis który komentujesz: | Skrobnąłbym coś o koncercie Wwo na którym byłem w Katowicach w miniony piątek oraz o swoich sprawach na uczelni... Ale zrobię to jutro,bo teraz ciągnie mnie do wyrka... Catching some zzzz's Na koncert wjechałem o 21 i na wstepie przywitał mnie na bramce katowickiego klubu MEGACLUB na Dworcowej 4 Jotuzee z Grammatik,z którym piłem potem i rozmawiałem. Pierwszą obsuwą był brak miejsc na kurtki bo niby zabrakło jednego pomieszczenia. Dopiero po godzinie coś się zwolniło. Ten Klub jednak ma sienijak do Rzeszowskiej akademii. BEz porównania. Słąbsze nagłośnienie i jakosten klimat który tam panował nie dorównuje. Było dużo ludzi co prawda i małolatów. Koncert był czadowy ale w tej czadowości jednak ustępował temu sprzed 2 lat w akademii, ale było przyjemnie. Katowickie ziomki dały ściągnąc bucha i rozweselić mnie. Piwek dużo się wypiło. Sokół jak zwykle dyrygował na scenie i sypał grypsami, żarcikami. Poza tym puściłą w pewnym momencie soundtrack z "Czterej pancerni i pies". Grali utwory z nowej płyty oraz starsze. Robiłem zdjęcia, ale nie wyszły za wyraźnie i poza tym co chwilę w tym tłumie ktoś mnie popychał a ochroniarze opieprzali że stoje za blisko. Po koncercie duzo tych małolató musiało opuścić klub no i wtedy siezwolniło miesjce na baunsowanie. Wychodzięłm z klubu o 5 wraz z zipami oraz jotuzee i wracałem porannym autobusem i byłem tak nietrzeźwy że musiałem wracać na piechtę z Będzina do Sosnowca bo przegapiłem 2 przestanki. Nastepnego dnia umierałem na compositio i musiaęłm spotkać się z wielkim uchem. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |