Niewyspany dobry dzień
Wczoraj mieliśmy z Kwiatuszkiem miło zakończyć weekend kawą w Press Cafe, niestety z kawy nic nie wyszło - lokal był zamknięty. To ich jedyna wada i tylko za to można ich nie lubić - zamykają zazwyczaj dość wcześnie, czasami nie otwierają w ogóle (albo zamykają tak wcześnie, że ja, znany ze swego zamiłowania do nocnego raczej niż dziennego życia, w ogóle nie mam szans się na porę otwarcia załapać). Ale o Press Cafe innym razem, to
nasze miejsce.
Rozczarowani skierowaliśmy się z powrotem do metra, nie po to oczywiście, aby pojechać do domu, ale po to, żeby zamienić kawę na piwo - u Fiszera. I to właśnie robiąc, spotkaliśmy na peronie dawno nie widzianego Szafę. Nie trzeba go było długo (właściwie to w ogóle) namawiać i zamiast wieczornej kawy, wczesnego powrotu i normalnej ilości snu, skończyło się na kilku piwach, powrocie o drugiej w nocy, i nie do mnie do domu, tylko do Kwiatuszka oraz czterech godzinach snu. Mogło ich być więcej, ale musiałem sobie jeszcze poważnie porozmawiać z kotem.
Dzisiejszy dzień upływa więc pod znakiem kompletnego niewyspania, ale jest jednocześnie najlepszym dniem, w sensie mojego samopoczucia psychicznego, jaki mi się przytrafił w ciągu ostatnich kilku tygodni. To zasługa przytulenia na dobranoc, przytulenia na rano i wczorajszego miłego towarzystwa Szafy. Dzięki Kwiatek. Dzięki Szafa :)
"Wiesz czemu jestem Szafa? Nie dlatego, że taki jestem szeroki, ale dlatego, że mam takie plecy."
Ci co wiedzą co takiego jest u Fiszera, że warto tam bywać, niech wiedzą. Nie będę tu o tym pisał bo mi będziecie zajmować stoliki.
A na uczelni hałas. Profesor z sąsiedniego pokoju podobno instaluje sobie teleport. Niektórzy twierdzą, że teleport będzie bez klamek.
Tajemniczy przodownik pracy.
A statyw już pewnie podróżuje w moje strony.