Wpis który komentujesz: | "Współczesny Prometeusz przynosi nam nie ogień, lecz wątrobę - chorą, skradzioną z prosektorium..." Zdaję się to być interesującą pozycją. Pomijam, że autor w nazwisku ma dość źle kojarzony przeze mnie człon Marcin-. "Yes! Yes! Yes! Yes!" nie zrobiło na mnie wrażenia, ani nie rozbawiło, też nie przekonało. Nie o nim. Śnieg pada, choroba mnie dopada. Jutro kolejna, ostatnia próba próbnej. I nie widzę tego jasno, ładnie. Przeciwnie. Chciałam przeczytać chociaż zeszyty, te 4 tomy moich wypocin. Jakoś nie mogę. Oczy bolą, od tej choroby, co ją wspomniałam wyżej. Ciężko tak, 3 lata w jeden wieczór. "Syzyf symbolizuje nie beznadziejność ludzkiego wysiłku, ale jego konieczność. Praca zatem staje się podstawą prawdy, gdyż prawda musi polegać na tym, że się nią jest, a nie zaś, że się ją poznaje." Niechaj będzie mi to mottem.. Póki co, idę wypalić jednego z dwudziestu stanu początkowego, obecnie jednego z dwóch. A jutro syzyfowa próbna i syzyfowe poszukiwania kreacji na sztuczny bal - sztudniówkę. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |