Wpis który komentujesz: | jakie to prawdziwe... ktos zyje moim zyciem, czyli wspolnota doswiadzczen... no, moze nie jestem sprzataczka ale reszta Duże rozczarowanie emigracją przeżyła również Ewa, świeżo upieczona magister marketingu i zarządzania, która przyjechała do Wiednia za namową austriackiego przyjaciela. – Jak każda zakochana osoba bardzo optymistycznie patrzyłam w przyszłość. Po pół roku bezowocnego odpowiadania na oferty pracy w moim zawodzie, zatrudniłam się jako sprzątaczka. Nie mogłam już dłużej wytrzymać siedzenia w czterech ścianach i proszenia o każdy grosz. Pojawiły się problemy. Mój austriacki przyjaciel jest niezadowolony z tego, co robię. Ja też nie, ale staram się wytrzymać. Codzienne kłótnie w domu nie pomagają. Płaczę co noc. Mam ochotę spakować się i wyjść. Tylko dokąd?... Przecież zamknęłam za sobą w Polsce drzwi...- zastanawia się kobieta. (..) „Ani płynność i znajomość języka, ani stała praca na stanowisku odpowiadającym kwalifikacjom i wykształceniu, ani wejście w nowe społeczeństwo za pomocą małżeństwa z tubylcem (co w rzeczy samej wydaje się być wielką premią) nie zapewniają emigrantom pomyślnego życia na emigracji i tym bardziej nie gwarantują bezbolesnego przejścia z jednego społeczeństwa w drugie”. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
snufkin | 2005.12.22 23:42:14 ale w sumie smutne to takie sarah | 2005.12.21 00:54:37 oj prawdziwe, prawdziwe. bo szczescie bierze sie jednak z poczucia przynaleznosci i wiezami z innymi ludzmi - a te niestety sie ksztaltuja latami... wiem ja cos o tym. dopiero niedawno zaczelam jakos bardziej po ludzku zyc, po 7 latach... |