Wpis który komentujesz: | Litania do wszystkich świętych Święty Franciszku, zazdroszczę ci spokoju ja, kobieta gwałtowna. Święty Sokratesie, zazdroszczę ci stoickości, ja, kobieta niespokojna. Święty Heraklicie, zazdroszczę ci ognia, ja, kobieta – woda. Święty Parmenidesie, zazdroszczę ci pewności, ja, kobieta ze snu. Święty Augustynie, zazdroszczę ci ufności, ja, kobieta chwiejna. Święty Pascalu, zazdroszczę ci wiedzy, ja, kobieta nieświadoma. Święty Nietzche, zazdroszczę ci szaleństwa, ja, kobieta nie – racjonalna. Święty Epikurze, zazdroszczę ci radości życia, ja, kobieta śmiertelna. Święty Zenonie, zazdroszczę ci obojętności, ja, kobieta nadwrażliwa. Żadnemu z was nie zazdroszczę śmierci, ja, kobieta wieczna. Tebanki groźne Tebanki piękne Tebanki złe nie będziecie niewinne, Tebanki wspaniałe. miast wieczności wygracie śmierć. miast sprawiedliwości- blaszaną miskę gorzkiej strawy prawodawstwa. miast zemsty na wrogu – zemsta na sobie. i cóż wam po strużce krwi? – krew nie obdarzy was spokojem. nie będziecie niewinne, tebańskie księżniczki. nie będziecie miłością, nie będziecie szczęściem. tylko dzieci wasze nienarodzone nie będą płakać – wdzięczne za niesprowadzenie na dno piekła przez życie. Antygona, Ifigenia, Elektra, Meduza, - bezdzietne. krwawe. Tebanki piękne, Tebanki młode, Tebanki gniewne, Tebanki cierpiące. I cóż wam po ostrzu sztyletu? Nie da wam spokoju. Noc Szatana dzień przed Nocą Demona drzewa odmieniają się przez wszystkie kolory ognia lodowaty wiatr gra swe pieśni z tamtego świata w górze niebieski srebrnik wtopiony w otchłań nocy zgasiła twarda ręka chmur świece płaczą krwią przez szachownicę okna wpada mrok cmentarz pobrzmiewa czerwono w taką noc czuwają koty i kobiety żałobnicy, piekielnicy mają swoje święto miedzy słońcem a Narodzeniem pogasły światła uliczne gwiazd pada czarno lśniący deszcz nie mów „kocham” bo nie ma cię kochanie *** bezgrzeszna zima wije swoje gniazdo na niebie w którym leży zachodzące jajo słońca. nie ogrzewa niczego. jedynie wydobywa skrzenie ze śniegu leżącego szczelnym pokotem na polach ostrego puchu gładzonego kąsającą włosy dłonią wiatru uczy na pamięć zamroczenia i stoję urzeczona nad spokojem ciszy zadziwiona z czarną plamą zwietrzałego serca pośrodku staję naprzeciw ściany bieli – nieba nie zawsze wysłuchuje peanów kapryśny bóg zlodowacenia przedziwny anioł snu Helloween w Noc Szatana powstał z nowonarodzonego grobu ptak otrząsnął skrzydła ze zgrozy i spadły krzyczące pióra ciemności w upadłe na dnie świata miasto w Noc Szatana w gęsto szyty deszcz w gęsto tkany mrok każdy nowy stwórca nocy ma swojego zwiastuna o drobnych żarzących oczach i stu sztyletach drgających w tańczących dłoniach *** Orion – srebrny myśliwy nieba rozpoczął sezon łowiecki po polanach zimy ściga wichry dzikie i płochliwe łanie strachu w wędrówce przez konstelacje towarzyszy mu blady Książę Nocy z Krukiem Wiernym poluje na zwierzynę niewinności w wielkim pustym mieście na którego progu umiera z zimna dziewczynka z papierosem - *** to ja milcząca martwa kochanka - pukam z petycją do Boga z reklamacją za życie bezdenne miasto z otchłanią w sercu z ogienkami w okienkach z małymi ludźmi w środku z lękiem w ich sercach z umarłymi ludźmi przy stołach domy od łez kapiące wysokie a tak nisko upadłe domy samotne choć zbite w rój tam rządzi ciemnooki kruk tam omiata powietrze skrzydło ducha – kruka żywi się oddycha ciemnością a deszcz plecie swoje nieskończone peany na suchych liściach cmentarza śpi dziewczynka matka jest ćpunką ojca nie zna pod kamieniem bólu śpi krwawe graffiti emir tego miasta zna każdy jego oddech czuje każde drgniecie szarpnięcie każdy gwałt ognisty kruku studnio rozpaczy zemścij się na dniu oddaj pokłon bezokiej nocy *** na tysiąc ziemskich lat zasnęli incognito w Troi spokój ich i pewność że spokojni będą twarzą ku niebu twarzą ku ziemi Charon mały chytrus księżycowaty uśmieszek urządza piesze wycieczki żywych przez krainę umarłych i na odwrót gwałciciel Wenus słodkiej nawiedza ten świat będąc snem Edmunda Eukruka Jesień snująca śniąca szczodre szaty drzew rdzewieją stają się przewiewne przezroczyste nikną lazur nieba traci głębię mętnieje pustoszeje w wielkim kamiennym mieście stoją identyczne idiotyczne budynki o barwach popiołu pudełka nabite ludźmi stoją pośród opustoszałych konstrukcji drzewnych między niebem a piekłem twardnieje kostnieje osierocone życie Magia mediów widziałam oryginalne zdjęcia z miejsca zbrodni wcale nie było tak jak w filmach krew nie tryskała ze ścian czerwień nie wołała o zemstę i firanki pozostały białe czyste i schludne trupy w ciszy czekały na obrządek przykryte spokojem prześcieradła a życiodajne łono kobiety będzie dawać życie robakom i pożywienie na podłodze nikłe smugi autentycznej krwi plastyka zbrodni ekspresjonizm kary chłopiec – morderca gubił się w spowiedziach nie wiedziałam że szloch może być tak podobny do śmiechu i pragnienie śmierci tak nie zaspokojone - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - dobroczynna woda obmywa moje dłonie niesplamione czerwoną farbą kiedy kładę się spać i śpię mocnym snem Najlżejsza śmierć u progu jesieni obserwowałam dogasające w słońcu życie motyla. trzymałam go na dłoni, gdy zwijał się pracowicie w pocie umierania. jedno skrzydło miał naddarte i poszarpane. może bawił się nim mój kot? odnóża i czułki kurczyły się i skręcały. patrzyłam jak drgał, a jego urywane ruchy przypominały puszczone samotnie żagle poruszane wiatrem. patrzyłam jak powoli umierał, zanikało jego drżenie. pozostały po nim tylko piękne barwy, teraz już bezużyteczne, skoro nie poruszają się, nie migocą w powietrzu nieuchwytne, przyciągające wzrok. miałam go już nieruchomego, biernego, niepotrzebnego. gdzie trzepotanie, ruch, taniec? gdzie gonitwa za wiatrem? obejrzałam dokładnie wzory i plamy na znieruchomiałych skrzydłach. nie poruszały już powietrza ani serca. próbowałam oszukiwać los udając, że nic się nie stało… a jednak trzymałam w dłoni lekką śmierć. Desert rose na pustyni jest tylko złocisty piasek który zmienia wygląd ale nie zmienia postaci i wiatr co nuży muśnie pieści szarpnie i czas co bije w oniemiałe dzwony ciszy wraz ze wschodem i zachodem rozszalałego słońca spuszczonego z łańcucha strefy umiarkowanej na pustyni nie ma dróg tylko szlaki wytyczone w myśli fałszywy krok to grób niewidoczny zza wydm a nie cierpka nauczka do przełknięcia a nagrodą za wędrówki trud - garść wody trochę daktyli kwinta snu zapłata to niepomiernie maluczka jak za zieloność co się w końcu majak wyśni *** Serce pegaza, zmiłuj się nade mną. Serce drzewa, zabij zahucz nade mną. Serce kruka, fruń za mną. Serce anioła, drzyj przede mną. Serce śmierci, zabierz mnie ze sobą. Mahora ciemnoskóra róża pustynnych wiatrów o rzeźbionych blaskiem oczach gazeli i mroczne mosty brwi spinające spokój twarzy policzki gładzone burzami piaskowymi stały się esencją jedwabiu z zielonych wysp Japonii usta wyciosane z wiatru i zapachu a nad oczyma – kraina ciemnego lasu utkana z pojedynczych lśniących strumieni - włosów których czerni widok przyprawiłby najdumniejsze kruki o siwiznę zazdrości dłonie – ostre sztylety palców gładkie powierzchnie stawów złocistych paznokci trzymających wonne serce słońca we flakoniku pachnideł skóra którą szczyciłby się każdy nomad właściciel zdobyczy – sierści gazeli nieuchwytnej wygarbowanej słońcem i ciszą pępek – centrum oazy piękna w środku spalonej gniewem gwiazdy jałowej ziemi zlewa w splot słoneczny wspomnienie wiecznej spiekoty lustro skóry pochłaniające promienie słońca zielona róża pustyni rozciąga się od horyzontu po bose stopy dzikiej hurysy ziemia po której stąpa owa piękność zmienia się w żyzne pastwisko dla oczu niesytych zachwytu dziergane gorącem powietrze układa się wokół niej posłusznie przylega do skóry niczym pieszczota najczulszego wojownika beduińskiego ciało polerowane gorącem i wichrem spragnione miłości z ziemi powstaje i pomiędzy jednym mgnieniem gwiazdy a drugim kocha nienawidzi płacze uśmiecha się kłamie gnie w tańcu nieruchomieje we śnie |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
underwood | 2006.02.04 21:21:09 Sometimes sounds like Herbert :) |