Wpis który komentujesz: | Nie będę ukrywał, że do napisania tej notki skłoniło mnie to, że opis na GG mieści najwyżej trzy zdania :) Na razie nie będę pisał o zmianach, coby nie uprzedzać wydarzeń. Jak będą - napiszę. Albo i nie. Będzie w losowej kolejności. Czuję, że mam mocno popsute życie. Inna sprawa w jakim stopniu do tego przyczynili się moi rodzice, ale ja też za to w pewnym stopniu jestem odpowiedzialny... W sumie teraz mi najbardziej dokucza. Hm, co? Jak to nazwać? Coś, czego efektem jest niechodzenie do szkoły. Przez to niechodzenie mam całą furę innych zmartwień, z obawą o bycie dopuszczonym do matury i zdanie jej włącznie, jeśli nie na czele. Czuję się jakbym miał mnóstwo zaległości do nadrobienia. Wiele rzeczy obiecałem, do wielu się zobowiązałem, wiele na mnie czeka. A właściwie to nawet coraz więcej, a postępów... brak, albo są małe. Do tego mam poczucie, że pędzę sam nie wiem gdzie. Z jednej strony stoi moja wiara, wiele rzeczy, których doświadczyłem, a z drugiej... świadomość, że większości rzeczy jestem świadom, zamiast być ich pewnym jak że 2+2=4 (akurat ten zapis to pewne uproszczenie, ale... w granicach błędu :)) Trochę mi nieswojo w tej sytuacji. W sumie nawet nie potrafię dobrze zwerbalizować mojego stanu emocjonalnego, ogólnie kwalifikuję się [1] do przepracowania przez jakiegoś mądrego kierownika duchowego. Może x.Andrzej Grefkowicz, ale on ma TYLE zajęć, że nie wiem, czy to dobry pomysł. Może x.Janusz Marzyński. Może. Itd. Sam nie wiem. [1] To w zasadzie tylko luźne skojarzenie. Kwalifikuję się. No właśnie. Rozmowa kwalifikacyjna. Minęło 15 godzin od rozmowy kwalifikacyjnej. Ja zrobiłem to, co mogłem. Teraz niech Bóg działa. Skoro zrobił już TYLE, żebym dostał tę pracę, w ogóle się o nią nie starając to na pewno dokończy dzieła zgodnie ze Swoją Wolą. Ale co ja mam zrobić? Jeśli dostanę tę pracę, moje życie może się naprawdę drastycznie zmienić. Nie wiem, czy w takiej sytuacji okażę się wystarczająco dojrzały. Nie wiem, czy sprostam tej sytuacji. To nie będzie łatwe, ale... może wreszcie przestanę odpowiadać za coś, za co nie powinienem odpowiadać, a aktualnie odpowiadam. Ech, łzawią mi oczy. Dzisiejszą noc zarwałem. Nie wiem jeszcze czy pójdę do szkoły. Powinienem. Z drugiej strony.... Ech. No, na razie tyle mi na wątrobie leżało. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
kip | 2006.03.01 22:09:12 jak na razie cienko mi idzie to chodzenie ;) M. | 2006.03.01 16:45:42 nie lenić mi się, chodzić! no... kip | 2006.02.22 03:54:25 i kolejne dwa dni absencji :/ kip | 2006.02.17 21:40:29 ach :) M. | 2006.02.17 19:50:37 wiem, że napisałeś, ale w okresie między Twoim napisaniem a moim dzwonieniem nie wchodziłam do sieci :P kip | 2006.02.17 16:51:34 :) Spoko, wstałem, zaliczyłem, 5. :) A że na 11:30 napisałem 3 komentarze niżej :) M. | 2006.02.17 13:57:40 Tomku, ale ja wiem, że chodziło ci o dzwonienie do firmy, to chyba oczywiste. a do Pawła dzwoniłam dziś o 7 coby go obudzić, nie wiedząc rzecz jasna, że idzie na 11... sorry :* Ten Tomek | 2006.02.16 23:22:48 Chodziło mi o dzwonienie do firmy, w której kazali zostawić CV i czekać na telefon:D A jak chcesz obudzić Pawła rano do szkoły, to oczywiście też można zadzwonić:] kip | 2006.02.16 22:57:31 A dzis znowu nie bylem, a jutro ide do szkoly na 11:30 M. | 2006.02.16 16:32:35 będę dzwonić, nie ma bata kip | 2006.02.15 17:39:16 nie wiem, zrob co uwazasz. nie bylem na zaliczeniu. zle mi z tym. M. | 2006.02.15 17:23:29 czyli jednak mam dzwonić? pytam serio Killo | 2006.02.15 16:32:10 Gosiu, goń Pawła, goń:D Ja w końcu sam zadzwoniłem. Ale to jest w ogóle dziwna sytuacja. Tzn. ja jestem w niszy rynkowej "samobójcy, wariaci, itp element". Po prostu pani z kadr w głowie się nie mieściło trochę... kip | 2006.02.15 00:06:50 nie poszedlem. jutro o 8:00 zaliczenie. M. | 2006.02.14 20:01:31 poszedłeś? zdążyłeś? i w ogóle? (ja musialam na 7:25, więc wiesz... :> ) czy może mam do Ciebie dzwonić codziennie o 7 cobyś się zbudził, zwlekł z łóżka i poszedł? :) kip | 2006.02.13 23:18:38 7:45 M. | 2006.02.13 21:00:12 gonię. na którą jutro idziesz? kip | 2006.02.13 20:28:29 no to zagoń :) M. | 2006.02.13 19:25:55 a żeby zostać dopuszczonym trzeba bywać w szkole. zatem tam bywaj. nie to, żebym uważała to za konieczne, ja też powoli zaczynam uważać tę instytucję za w dużej części zbędną. ale mus to mus, taaak? jak będzie trzeba to Cię zagonię w imię troski o dobro i przyszłość bliźniego. o kip | 2006.02.12 15:13:20 M., żeby zdać trzeba być dopuszczonym. M. | 2006.02.11 13:18:51 pierwsze primo: często zapytowywuję samą siebie, czy robić to, co bym akurat robić chciała, czy też to, co akurat robić powinnam. odpowiedź jest zazwyczaj konfucjańska, wiadomo, role społeczne, ład i te sprawy. zatem: skoro powinieneś, to idź; drugie primo: nie mozna być, imho, pewnym, mozna jedynie ufać... trzecie prmio: do matury to Ty się, mój drogi, UCZ. bo zdać to nie problem, 30% to banał, ale żeby dostać się na jakiś sensowny kierunek, trzeba zdać na odpowiednim poziomie. więc wiesz, przysiądź fałdów i do roboty, ale już! ; secundo: za pracę - kciuki mode on :) :* Killo | 2006.02.10 10:25:35 Swoją drogą wczoraj coś mnie tknęło, żeby zajrzeć na tego bloga. Pierwszy raz od miesięcy. I dzisiaj pojawiła się notka. Killo - nie-tylko-ty-opuszczasz-zajęcia | 2006.02.10 10:24:43 Hmm, skąd ja to znam. W takim razie obaj kwalifikujemy się do X. Grefkowicza:D I wiesz co - ja też czekam na telefon. Ja nie mogę co za system, "proszę zostawić CV, a my oddzwonimy"... |