Wpis który komentujesz: | Na mrginesie,tez uwazam,ze to horror.Ale nie czuje sie na silach jeszcze sie z ta sprawa mierzyc.Nie teraz. Czuje sie bardzo poraniona-ona praktycznie-acz nie wprost-powiedziala mi,ze nie wierzy w zadne moje slowo.Po 3 i pół roku terapii. Czy mi mozna wierzyc?Moze ja sie nie nadaje do bycia traktowana powaznie bo jestem nienormalna?nie wiem... Czuje sie,jakby mi dala w twarz,krzyczac ze jestem oszczerca,krzywdzicielem. Czy ona w czyms nie miala racji? Ze osadzam przedwczesnie,ze skazuje,wydaje wyrok gdy nie mam wypowiedzi ksiedza?... Czy jestem tu winna czy nie?Czy mialam prawo? Do jakiego stopnia ja mam prawo sie bronic,a po jakim punkcie to zemsta? Wiesz,bardzo zle sie czuje.Od wtorku,prawde mowiac.Rozwalila mnie juz ta sprawa ze wspolnota. A w srode terapeutka mi dowalila. Smutno mi i sie boje...I nie mam sil... |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |