mjuzik
komentarze
Wpis który komentujesz:

Wycieczki krajoznawcze [2]: Australia

Oglądałem [a nawet bardziej słuchałem] transmisję koncertu e.s.t. z poznańskiego blue note'u. Potwierdziło się moje przekonanie, że ludzie uważają za dobre, to o czym im się powie, że dobre jest. No i trzeba to jeszcze odpowiednią ilość razy powtórzyć, sparafrazować i nadać różnymi mediami. Oczywiście rzecz nie może być do kitu - musi być odpowiednia, na poziomie, ale też niekoniecznie przekraczać jakieś ramy, sięgać wyżyn.
Wszystkie te warunki spełnia szwedzkie trio, o którym wspomniałem na początku. Owszem, jest okej, muzyka momentami niebanalna, nie mizdrzy się ale (zbyt) wiele słyszałem pochwał i głosów (zbyt) pozytywnych, żeby tak to lekko potraktować.
Bo to było naprawdę co najwyżej miłe granie, a tu się mówi o jakimś odnowieniu formuły tria - no halo, co jest grane? Owszem, poruszająca była solówka perkusisty, poczułem prawdziwe emocje. Ale to tylko moment. Poza tym było średnio.

Eh, lepiej porzucić złe myśli, dobre są bardziej produktywne. Szukając ciekawej (i nowatorskiej) rzeczy z kręgu 'trio jazzowe' przypomniałem sobie o "Moment returns" Trioska [recenzja tu]. I to oni są sprawcami, że dzisiejsza wycieczka aż do Australii, gdyż stamtąd pochodzi ten zespół. Skład to sekcja plus pianino, czasem rhodes. Oczywiście oni też w jakiś sposób zostali wypromowani, ale w innym jednak sensie, kto wie ile czekalibyśmy na ich debiut (wydany przez Leaf w 2004), gdyby nie wspaniałe "1+3+1" czyli ich współpraca z Jelinkiem. W tym roku ma się ukazać kolejny album zespołu.
Ah i proszę się nie obrażać, że tak naskoczyłem na e.s.t. - nie chodzi o to, że ich muzyka jest zła, albo że Triosk jest lepszy. Jest muzyka i tych, i tych. Ale po co zachwycać się muzyką, która do zachwytu wcale same przez się nie prowadzi, kiedy można posłuchać "Moment returns" i odpłynąć.
Muzycy są jak jeden organizm i zarazem każdy z nich zachowuje autonomię swego instrumentu. Pianino wygrywa swój smutek nie popadając w rzewność, nie anektuje sobie całego terytorium utworu, zaznaczy swą obecność czasem pojedynczymi dźwiękami, punktami, rzadziej [jak w poniższym kawałku] gra gładką wstęgę. Kontrabas buduje strukturę i zarazem napięcie, ale jest nie tylko rytmiczny, także cudnie brzmi, jest rozedrgany, drewniany. Na to wszystko perkusja, pojawia się skądinąd, szemrze, opada jak pyłki mleczy.
Elektronika jest obecna głównie w postprodukcji, poza paroma klikami, nadaje pewien szlif całości.
Muzyka jak babie lato - ta tajemnica melancholi z lekkością wieczornego powiewu znad jeziora.

[a na dokładkę ostatni utwór z płyty Twet kwartetu Stańki w składzie: Edward Vesala na perkusji, Peter Warren na kontrabasie i Tomasz Szukalski na saksofonach, klarnecie, oraz naturalnie kolejny Tomasz na trąbce. Kompozycja pochodzi z płyty wydanej oryginalnie w '74, ale nic się nie zestarzała, o czym zresztą wspomina też recenzent w diapazonie. To może być w ogóle ciekawy punkt odniesienia albo drogowskaz do poszukiwań, dla tych którzy znają naszego trębacza tylko z ostatnich dokonań w TS Quartet, którymi to płytami media wszelkie mocno się zajmowały. Jednak pisać, że Stańko to kawał historii jazzu i to nie tylko polskiego nie chcę, bo to banał. A po drugie nie chcę, bo jeszcze mam zamiar wspomnieć, że utwór z płyty "Twet" pojawia się tu niezupełnie bez powodu. Po kilkukrotnym wysłuchaniu albumu wydaje mi się, że owa muzyka będzie dobrze korespondować z nagraniem Trioska. Oczywiście Australijczycy zupełnie inaczej podchodzą do kwestii grania tematu, czy też ogólniej opierania utworów o temat jako taki, jasno wyrażony, ale jest pewne podobieństwo. Skład Stańki szczególnie w tym utworze podobnie buduje klimat - z fragmentów, delikatnych zagrywek, no i duże znaczenie ma gra perkusji i kontrabasu. Mam nadzieję, że zestawienie tych kompozycji wydobędzie z nich nowe walory.]

Triosk - Re-Ignite
Tomasz Stanko - Night Peace

Inni coś od siebie:


Nie można komentować
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem
oznaczeni są użytkownicy nlog.org)