Wpis który komentujesz: | Larsson bohaterem!! Barça zdobywa Paryż! [2006-05-17 21:45 by Yasiek] To zdecydowanie największy sukces, jaki osiągnęła Barcelona w ostatnich latach. Fantastyczne widowisko zakończone niezwykle pomyślnie dla nas jako dla kibiców Barcelony. Ojcami tego sukcesu byli niewątpliwie Larsson, Valdes i Ronaldinho. Dla obydwu drużyn mecz ten był niezwykle istotny. Barcelona miała okazję po raz drugi w historii sięgnąć po to niezwykle prestiżowe trofeum, natomiast Arsenal walczył o największy sukces w dziejach. Była to również walka o Henry’ego, który w najbliższym czasie ma ogłosić swoją decyzję co do pozostania w klubie na następne lata. Nie od dziś wiadomo, że pierwsza w kolejce do pozyskania Francuza jest właśnie Barcelona. Czy dzisiejsze zwycięstwo ostatecznie przekona go do zamienienia deszczowego Londynu na słoneczną Barcelonę? Odpowiedz na to pytanie poznamy zapewne już w najbliższym czasie... Był to również pożegnalny mecz Henki Larssona, który zdecydował się wrócić do Szwecji po zakończeniu tego sezony. Szweda można śmiało uznać za bohatera dzisiejszego spotkania. Wprowadził spore ożywienie w szykach ofensywnych Dumy Katalonii, oraz brał udział przy zdobyciu dwóch wspaniałych bramek. Tym samym trwale zapisał się w historii Blaugrany Chyba nie można sobie wyobrazić lepszego pożegnania z drużyną. Osobny akapit należy również poświęcić Valdesowi. Nasz etatowy portero swoim dzisiejszym występem zamknął usta wszystkim krytykom. Jego fenomenalne interwencje kilkukrotnie ratowały Barcelonę z opresji. Wspaniale wybronił m.in. dwie sytuacje sam na sam z Henrym i tym samym również stał się ojcem tego sukcesu. To miał być również pojedynek Henry vs Ronaldinho. Można powiedzieć, że to Brazylijczyk został jego zwycięzcą, mimo, że początek zdecydowanie należał do Francuza. Jednak z każda minutą Ronaldinho stawał się coraz bardziej aktywny i w ostateczności poprowadził Barcelonę do końcowego zwycięstwa. Na minus Francuzowi działają zdecydowanie jego dwie niewykorzystane sytuacje, które mogłyby przesądzić o losach tego meczu. W zespole Barcelony nie zagrał przede wszystkim Leo Messi, który nie zaleczył jeszcze do końca kontuzji i Rijkaard postanowił nie ryzykować jego zdrowia. Na pozycji Argentyńczyka wystąpił więc Ludovic Giuly. Nieobecny na boisku był również Xavi, który potrzebuje ogrania po przebyciu niezwykle długiej i żmudnej rehabilitacji po skomplikowanej kontuzji kolana. Sporym zaskoczeniem była obecność w wyjściowej jedenastce Marka van Bommela. Rijkaard z pewnością chciał w ten sposób przygotować zespół do twardej, ostrej, często brutalnej walki w środku pola. Jednak chyba ta zmiana nie wyszła zespołowi na dobre o czym można będzie przeczytać później. Ostatecznie Barcelona zagrała 4-3-3 z Valdesem w bramce, Oleguerem, Puyolem, Marquezem i Gio w obronie, z Deco, Edmilsonem i van Bommelem w pomocy i z Ronaldinho, Eto’o i Giulym w ataku. Arsenal wystąpił w najsilniejszym składzie. Po kontuzjach wrócili już A. Cole i Sol Campbell i to oni mieli dziś stanowić o sile defensywy Brytyjczyków. Ich dopełnienie stanowili Toure i Eboue. Do pomocy trener Arsen Wenger desygnował do gry Hleba, Piresa, Ljungberga, Gilberto i Fabregasa, którego notabene trener Arsenalu wykupił z Barcelony. W ataku jak zawsze zagrał niezawodny Henry. Cale widowisko rozpoczęło się od przedstawienia na płycie boiska. Następnie przy hymnie Ligi Mistrzów witani owacją na stojąco weszli piłkarze. Krótkie przywitanie, podczas którego z łatwością można było dostrzec przyjaźń łącząca Ronaldinho i Henry’ego. Przywitanie kapitanów. W tle słychać było chóralne śpiewy kibiców zarówno Barcelony, jak i Arsenalu. O 20.50 sędzia gwizdnął po raz pierwszy, tym samym rozpoczynając piąty dla Barcelony i pierwszy dla Aresnalu finał w historii Ligi Mistrzów. Finał wyjątkowy dla każdego cule. Arsenal już od pierwszych minut próbował narzucić Barcelonie swój styl gry. W 4. minucie Henry stanął przed wspaniałą okazję, jednak jego strzał zatrzymał Victor Valdes. Kilka chwil później Francuz znowu stanął przed szansą, jednak i tym razem jego strzał znakomicie wybronił Valdes. Zdecydowanie najsłabszą postacią na murawie w tym momencie był Mark van Bommel. Ów piłkarz zanotował wiele strat i wprowadzał sporo nerwowości w szeregi Dumy Katalonii Barcelona wydawała się jakby uśpiona, nie mogąca stworzyć dobrej okazji do zdobycia gola. I tak to wszystko trwało do 18. minuty spotkania. Wtedy to fenomenalną, dwójkową akcją popisali się Ronaldinho i Eto’o. Brazylijczyk zagrał świetną prostopadłą piłkę do Kameruńczyka. Samuel świetnie ją przyjął, następnie minął bramkarza i gdy została już tylko pusta bramka, został zahaczony przez Lehmana. Sędzia zauważył to przewinienie i wyrzucił z boiska portero Brytyjczyków. Lehmana musiał więc zastąpić Almunia. Do rzutu wolnego podszedł Ronaldinho, jednak jego strzał minimalnie minął prawy słupek bramki Arsenalu. Barcelona miała więc przewagę jednego zawodnika i mogła troszkę odważnie zaatakować. Jednak tak się nie stało, ponieważ Arsenal był świetnie zorganizowany w obronie i wszystkie ataki Barcelony były rozbijane. Nieliczne sytuacje w tym fragmencie mieli Deco i Giuly, ale ich strzały albo mijały światło bramki, albo spokojnie bronił je Almunia. Punktem zwrotnym meczu była 36. minuta. Wtedy to Eboue zasymulował faul w pobliżu pola karnego Barcelony. Etatowym wykonawca stałych fragmentów gry w Arsenalu jest Thierry Henry. Francuz doskonale wrzucił w pole karne, a tam Sol Campbell głową umieścił piłkę w siatce Barcelony. Rosłego Anglika nie upilnował Oleguer, jednak przewaga wzrostu czarnoskórego obrońcy Arsenalu nie dawała zbyt wielkich szans Katalończykowi na wygranie tego pojedynku. Po stracie gola Barcelona rzuciła się do odrabiania strat. Efektem tego była niesamowita okazja Samuela Eto’o. Jednym zwinnym ruchem odwrócił się mając na plecach Campbella, następnie zdołał jeszcze oddać strzał, ale ten został sparowany na słupek przez Almunię. Tak zakończyła się pierwsza połowa, w której Barcelona zawiodła oczekiwania. Ale już niejednokrotnie wiedzieliśmy dowody na to, że Rijkaard umie motywować do walki. Piłkarze wyszli więc na drugą połowę w znacznie lepszych nastrojach. Nieskutecznego van Bommela zastąpił Iniesta, co wprowadziło trochę ożywienia w grę Dumy Katalonii Barcelona zaczęła zdecydowanie przeważać w posiadaniu piłki, oraz z każdą akcją zbliżała się pod pole karne Arsenalu. Rijkaard postanowił nie zwlekać dłużej i wprowadził na boisko Larssona i Bellettiego. Jak się później okazało były to kluczowe zmiany, które doprowadziły zespół do triumfu. Kilka świetnych rajdów przeprowadził Ronaldinho, a później Eto’o, jednak byli oni zatrzymywani już w polu karnym. Odpowiedzią na te rajdy była kapitalna okazja Henry’ego. Francuz przejął piłkę w środkowej strefie boiska, popędził na bramkę, ale na szczęście przegrał pojedynek z Valdesem. I kiedy wydawało się ze Liga Mistrzów wymyka się powoli stało się coś niesamowitego. Iniesta wspaniale dograł do Larssona, ten do Eto’o, a Kameruńczyk zdobył pięknego gola wykorzystując sytuację sam na sam. Barcelona jakby uskrzydlona takim obrotem spraw ruszyła do dalszej ofensywy. Efektem tego była druga bramka zdobyta w 81. minucie wprawiająca w szał kibiców. Jej autorem był Belletti, a fenomenalnym podaniem popisał się nie kto inny jak Henrik Larsson. Warto również dodać, że dla Bellettiego była to pierwsza oficjalna bramka w Barcelonie. Jednak nie uczyniłby tego bez wspaniałego dogrania byłego piłkarza Celticu. Naprawdę wielka szkoda, że Szwed odchodzi z Blaugrany po zakończeniu tego sezonu. To było chyba jego najlepsze 30 minut jakie spędził w Barcelonie. Arsenal po stracie tych dwóch bramek zupełnie zrezygnował. Katalończycy przez kilka minut utrzymywali się przy piłce grając w tzw. „dziada” z piłkarzami Kanonierów. Podczas tego fragmentu spotkania nasi ulubieńcy objawili swą cała siłę, pokazując jak znakomicie potrafią się utrzymywać przy piłce. Nadeszła w końcu upragniona 90. minuta kiedy to prowadzący to spotkanie pan Terje Hauge zakończył to wspaniałe i trzymające w napięciu spotkanie. Barcelona w pełni zasłużyła na ten tytuł. Henry’emu na otarcie łez pozostał tytuł nalepszego strzelca Arsenalu w Lidze Mistrzów. Obecny sezon był dla Dumy Katalonii niezwykle udany. Rijkaard zdobył bowiem dublet, czyli w tym samym sezonie wygrał Ligę Mistrzów i rozgrywki Primera Division. Istnieje wielka szansa, że ten mecz był otwarciem nowej epoki w historii piłki nożnej - Epoki Barcelony!!! |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |