Wpis który komentujesz: | Luby nie wytrzymał i rzekł do mnie „Kobieto ! Pisz-że w Wordzie”. Bo cóż ja mogę uczynić ze swym śmieciowym językiem flash-notes, kiedy najczęściej mam na głowie spraw miliardy, a jedna uporczywa myśl wraca natrętnie- „szybciej! Szybciej! Bo zaraz obudzi się Emil” a jeszcze nigdy się tak nie zdarzyło,żeby w domu było wszystko ogarnięte jak trzeba. A to kupa prania, a to kupa prasowania, a to kupa kurzu, a to kupa nqczyń, albo najgorsza z wszystkich kup- kupa notatek ze studiów, no i prze-kupa, wręcz wprost nazywana gównem, czyli kwestie muzyczne. Oczywiście żartuję, gdybym nie lubiła tej muzyki, to bym się już dawno nią nie zajmowała. Bo są takie cudowne momenty, że włączam płytę i wiem dlaczego to robię, ale to jak normalnie dni płodne u słonicy- dwa dni co cztery lata. A później pozostaje tylko smutek i nostalgia. Oczywiście innym cudownym pomysłem Lubeusza było włączenie mi rano w ramach alternatyw dla programu telewizji polskiej (wybaczcie, ale nie znoszę prasować w samotności, a program Kuby Strzeczkowskiego „Za a nawet przeciw” doprowadza mnie do szewskiej pasji, bo nigdy jeszcze nie udało mi się dodzwonić, a to co ludzie mówią wzajemnie się wyklucza- swoja drogą nie myślałam nigdy , że takie bzdury będą mnie wyprowadzać z równowagi, co prawda jest coś gorszego , czyli teleturniej „Gra w ciemno” nie mogę oglądać licytacji z kopertami bo mam ochotę wszystkich udusić) wspaniałą płytę „100 twarzy grzybiarzy”. I pojawia się kluczowe pytanie, po co taka płyta na półkach polskich sklepów? Znaczy to nie jest żaden apel o natychmiastowe wykupienie jej, tylko... ostrzeżenie. Odnieśliśmy ostatnio kilka znaczących sukcesów. Udało się zarezerwować i zapłacić za bilety do Agadiru i z Malagi, bo w naszą podróż poślubną wybieramy się na objazdówkę po Maroku. Udało się znaleźć dla mnie wymarzoną i niedrogą suknię ślubną, w której wyglądam jak na siebie całkiem zgrabnie. Udało mi się uzyskać nową kartę płatniczą i przepuścić natychmiast całą wypłatę( na co? Cholera wie... Może na żarcie, w tym ekskluzywne sachichio- mam do niego słabość- za 6 złoty 100 gram, może na zabawki dla Emila- prezent na dzień dziecka w 3 częściach? A może... jednak cholera wie...). Udało mi się też w około 30 godzin opanować największą ilość materiału „pamięciowo” i dostać 5 z egzaminu (to już druga 5 w tym roku- co przy zeszłorocznej średniej coś koło 3,0 świadczy o jednym, że im więcej zajęć, tym łatwiej sobie wszystko rozplanować). No i co tam jeszcze? Udało się złapać naszemu Emilowi infekcję. Teraz smarka na potęgę, marnie śpi i jest śmiertelnie zmarudzony i zmęczony cały czas. Jednym słowem- nie do życia. Aczkolwiek kiedy wykazuje momenty troski o rodziców jest boski. Na przykład Kiedy siedzę w wannie przynosi mi syropy, myje mi zęby i wrzuca swoje ulubione zabawki, a dzisiaj zaczął mnie karmić fasolką. Na widelec, potem z widelca do rączki i z pełnym miłości spojrzeniem ku mamusi, buzia „aaaa” i „ma” „ma” Tyle radości dostarcza tylko rodzicielstwo;) |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
bloodonbeatz | 2006.07.05 19:37:56 hmmmmm pisanie w Wordzie to dobry pomysł... ;) |