przetwory_miesne_trzeciego_sortu
komentarze
Wpis który komentujesz:

Z racji że dziś imienieny SZATANA <060606>


to zamieszczam opowiadanko mojego znajomego szatanowca transcendentalnego,

Więc tak
Sasim






Więc tak.
Wszystko dokładnie zaplanował i przygotował. Na ten dzień kiedy miała powstać najczystsza forma, dzieło godne dziełotwórcy. W asyście swych wielbicieli i pomocników, którzy zostali powołani specjalnie na tę okazję. Jednak jak zawsze kiedy wszystko jest już tuż, tuż, okazuje się, że coś jednak padło. Rzeczywiście padło, ten co niósł światło upadł i nastąpił wielki wybuch. Szlag trafił cały eksperyment i trzeba było ratować co się da.
Uporał się szybko w kilka dni. Przemeblował swoje plany i odizolował dzieło, które stworzył na koniec. Strzegł je, a wszystkiemu winnego za niepowodzenie ukarał i zrzucił go w niebyt. Ujęło się za nim solidarnie część jego braci i też ich ukarał w swej bezwzględności.
Eksperyment wyizolowany w czystej formie trwał, choć następstw po wybuchu już nie mógł ogarnąć. Cieszył się widząc dwie nagie postacie, niewinne i nieświadome tego co wokół nich jest. Każdy dzień był nowym odkryciem, a On cieszył się nimi. To była w pełni ukształtowana forma...

- Azazel, co to ma być, do nędzy ostatniej? –zapytał Lucyfer znad biurka rzucając kartki na stół.
- No jak to co, przecież miałem tym ludziom ujawnić prawdę. – Stał lekko speszony, bo rzeczywiście nie wiedział o co chodzi.
- Bracie mój, przecież ludzie kochają Starego, – Wyszedł zza biurka i czule objął biednego pisarczyka. – a to ma być prawda dla nich, nie dla nas. My wszyscy ją aż nazbyt znamy, kumasz? Przecież zdolny chłopak z ciebie.
- Staram się, nawet musiałem tam pójść. A tam są naprawdę wielkie i straszne bestie, a ci ludzie jak śmierdzą. Nawet zobacz, zrobiłem sobie taki kieł jak u tych zwierząt i też go umiem schować. – Wyciągnął rękę z kieszeni i jakimś dziwnym ruchem kciuka jego pięść zakończyła się błyszczącym ostrzem.
- Ło, a to co? – Lucyfer, aż podskoczył podekscytowany – Przypomina mi to taki płomyk. Płomyk nadziei. – powiedział patrząc rozmarzony gdzieś w przestrzeń otchłani.
- No ja to nazwałem „nóż”, ale może być i płomyk. Jak by mnie napadł, któryś z tych obrzydliwych śmierdzieli, to rachciach i skończę ten jego podły żywot.
- Świetne, naprawdę świetne. Mam nadzieję, że tego nie będziesz tu używał, ani kiedykolwiek. Nie jesteśmy bandą lizusów Starego. My musimy dawać wszystkim szansę! To nie ich wina, że komuś się nudziło kiedyś tam i zaczął się bawić. Jak będziesz wracał do naszych otchłani, to zostawiaj to przed wejściem.
Usiadł spokojnie i wyjął cygara. Zapalili w milczeniu i chwilę się delektowali dymem. Pogodzili się już z tym co ich spotkało i nie mieli pretensji do Starego. Jedyną rzecz, którą chcą teraz uświadomić ludziom, to że nikt nie ma prawa mieć nad kimś władzy. Kiedy zdjęto im kagańce zaczęli się motać, ale wreszcie doszli do siebie i postanowili to co zrozumieli przekazać wszystkim.
- Wracając do tego co masz napisać. Wiesz, oni Go naprawdę kochają. A ja (i myślę, że my wszyscy też) nie czuję do niego urazy. Nawet się cieszę teraz, że tak się stało. Najlepiej jak byś to potraktował jako rozrywkę. Powiedzmy, że naszą całą wiedzę wkładasz w Jego usta, tak jakby to On napisał. Kumasz? Ja Staremu jestem teraz wdzięczny.
- Lucek? Ale ja nie umiem tak, kurde. Piszę to co widzę, to co wymacuję i czuję, ja naprawdę nie lubię zmyślać.
- To zrób sobie jaja czy coś. Nie wiem co? Przecież to ich zabije. Sam wiesz jak boli, gdy nie możesz komuś powiedzieć co wiesz. Podkochiwałeś się przecież kiedyś w Adriaelu...
Azazel spuścił głowę i nie wiedział co powiedzieć. Minęło tyle lat, a on cały czas śnił o czarnowłosym Adriaelu i nawet robił coś sam sobie, co powinien robić tylko z nim. Ale on został po stronie Starego i wiedział, że nie ma już szans. Nawet widział co robił z ludźmi, którzy pokłonili się słońcu. Najbardziej perfidne było to, że zawsze jeszcze musiał uzasadnić swoją decyzję unicestwienia ich. Ech, Adriael, przecież on był kiedyś taki wrażliwy. Lubił czytać to wszystko co mu napisał, kwiaty i się bawić wśród swych braci...
- ...no i jakbyś spotkał teraz go to byś mu powiedział prawdę? To by zniszczyło jego cały świat. Oj, Azazelku, jaki ty jeszcze niedojrzały emocjonalnie jesteś. A pewnie i tak by ci nie uwierzył.
Kiedy szedł do swojego eremu, cały czas myślał jakie to straszne mówić prawdę. Jakie przekleństwo go spotkało, ale złożył przysięgę sobie i tego nie mógł złamać. Wszedł do swojej enklawy i rozpłakał się jak dziecko. Prawda, prawda, aż do bólu! To jest silniejsze od kłamstw. Na kłamstwie się nic trwałego nie zbuduje. Można żyć i łudzić się, że to co piękne nas teraz spotyka to szczęście. Owszem można, ale on tak nie potrafi.

Lucyfer patrzył na wszystkie te teczki, które mu przyniósł i nie mógł uwierzyć własnym oczom. Całe biurko było zawalone stosami makulatury.
- Odbiło ci? – spytał
Azazel był lekko speszony, nie wiedział co powiedzieć. Nie ma to jak dostawać obsówę za byle co. Starasz się, starasz, a tu bach, znów opieprz.
- Trochę mnie poniosło.
Lucyfer tylko przeglądał teczki i starał się wszystko wchłonąć. Wciągało go to niemiłosiernie. Jednak wreszcie się oderwał i ...
- Azi!!! To jest zajebiste!!! Mistrzu podzielimy to, jednym damy w tej wersji innym w tej. Będzie wtedy pasować do tej historii z tą wieżą, o której przed chwilą czytałem. Zajebiste!!! Ty tym ludziom dajesz nadzieję. Oni będą z nami walczyć, ale dzięki temu będą silniejsi. Oni mają wreszcie nadzieję!!!
- ... której my nie mamy.
W milczeniu zaczęli trawić znów swój podły los.
- Czy ty, kurwa, zawsze musisz z czymś takim wyskoczyć? – zapytał Lucyfer, ale raczej retorycznie. Azazel po prostu taki był, więc od razu mu się zrobiło głupio i wyciągnął cygara. – Co tak ładnie pachnie, jakby lawenda z wanilią? – spytał kiedy już zrobili kilka buchów.
- Wiesz, no kurde, kiedyś no, z Adriaelem, tak tylko dla zabawy, wcieraliśmy w siebie kwiaty. Rozumiesz? I tak sobie pomyślałem, że jak ci ludzie tak śmierdzą, to niech się zaczną czymś nacierać...
- No pomysłowy z ciebie chłopak. A teraz bracie odpocznij i sobie pisz te głupotki. Będzie imprezka to nam poczytasz. Musimy się trochę zrelaksować, ale w wolnej chwili nam trochę tymi swoimi pierdółkami podokopujesz. Dobra?
- Dobra. – i wyszedł.
„Dojrzałość emocjonalna, kurde, - myślał Azazel w drodze powrotnej. – toż to gorsze od zarazy. Trzeba iść na te pierdolone kompromisy.” Wyciągnął przykitrane cygaro, które zwędził niepostrzeżenie Lucyferowi. Ściągnął takiego macha, że ledwo utrzymał się na nogach. „A niech tam, walić to w czapkę. I tak się to będzie kręcić i tak. Gówno zrobię by coś zmieniać.” Wiedział, że przez to co napisał powstanie nie jedna rewolucja. Pociągnął drugiego macha i ścięło go z nóg.


Wrzosów, 05.06.2006





Inni coś od siebie:


Nie można komentować
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem
oznaczeni są użytkownicy nlog.org)
Alexis | 2007.05.05 20:17:37
http://e9580e1d2cd6c0202f2e802583d099f8-t.gf7tiuy9.info e9580e1d2cd6c0202f2e802583d099f8 [url]http://e9580e1d2cd6c0202f2e802583d099f8-b1.gf7tiuy9.info[/url] [url=http://e9580e1d2cd6c0202f2e802583d099f8-b2.gf7tiuy9.info]e9580e1d2cd6c0202f2e802583d099f8[/url] [u]http://e9580e1d2cd6c0202f2e802583d099f8-b3.gf7tiuy9.info[/u] b8c211221d19f4c8bbabc2332ed541f5

munia | 2006.06.08 23:25:09
jako ze mam wakacje to nie czytam bo mi sie nie chce hahahah

sasim | 2006.06.07 10:37:18
poprawka, to jest bajka dla mojej córci!!!