Wpis który komentujesz: | pierwszy dzien na polibudzie. na dziendobry zaspalem i za pozno wyjechalem z domu. jechalem na koncowce benzyny bo nie mialem czasu zatankowac. i tak jechalem na tych oparach az do ronda rataje. bylem juz spozniony na pierwszy wyklad jakies pietnascie minut, i z tego wkurwienia zamiast na rondzie w lewo pojechalem prosto i w pizduuuu pokonywalem kilometry jadac trasa na bytom. oczywiscie zjazdu tam nie ma i musialem sie wpierdolic przez slupki. inni uczestnicy ruchu byli nieco podkurwieni. juz mialem dojezdzac do uczelni, brakowalo mi doslownie 300 metrow i tutaj kolejne utrudnienie - eksplodowala mi chlodnica. i ani w te ani we wte. wlaczylem awaryjnei dojechalem jeszcze dwa metry na chodnik. z wykladu juz nici wiec poczalem naprawiac, po czym stwierdzilem ze narazie nic nie zrobie. jak troche ostygl podjechalem na trawnik i stwierdzilem ze niech sie dzieje co chce. zostalo 2h do kolejnych zajec i weszla konkretna nuda, to poszlismy na miasto. po zajeciach stwierdzilem ze gorzej byc nie moze a do domu dojade - musze dojechac. a ze w samochodzie mam wszystko co potrzebne do tymczasowego zreperowania chlodnicy - tasme i nozyczki - zabralem sie do naprawy auta. i dojechalem nie przekraczajac 3000 obrotow i 70km/h. nie moze byc dobrze, cos zawsze musi sie zjebac, jak na pierwszy dzien to pieknie /nowplaying: pezet/noon - rap robie |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
kuba | 2006.09.26 15:28:37 caly regulamin polibudy to prawa murphiego... cookie_monster | 2006.09.26 02:17:07 prawo Murphy`ego. ( Jeśli coś może sie spier$#@%^, to spier$#Q się napewno) ;) |