chyna
komentarze
Wpis który komentujesz:

Nie ja jedna zostalam sama.
Zadzwonila dzis Aga. Po standardowej regulce "co juz do mnie nie dzwonisz? zapomnialas o mnie?" (pierwszy raz zamiast sie tlumaczyc [zapomniala chociazby o moich urodzinach, imieninach, nie dzwoni sama itd.] powiedzialam "wiesz, kiedys powiedzialam sobie, ze jak zadzwonisz po raz kolejny i tak powiesz, to zwyczajnie odloze sluchawke. Ale nie zrobie tego. Skoro juz regulke odklepalas, to powiedz,co u ciebie".
Powiedziala. Za dwa tygodnie traci prace. Nie ma z czego oplacic rachunku za komorke. Dwa miesiace temu rozstala sie z kims, z kim byla zwiazana, doszla do wniosku, ze chyba nie da sie z nia zyc (coz za zbieznosc okolicznosci, bo ja tez,0), osoba, przez ktora kiedys wyladowala w szpitalu na serce (a jest niewiele starsza ode mnie,0) mieszka w tej samej miescinie (bo to miescina,0), w ktorej i ona mieszka. Ciekawie. Jest sama, zdolowana, smieje sie tak jak ja histeryczno-nie_wiadomojak i mowi, ze juz chyba nie potrafi kochac.
Sluchalam tego wszystkiego i powiedzialam jej tak (nie powiem wszystkiego, a wlasciwie polowy, bo powiedzialam krotko,0): "(...,0) a Przyjaciolke stracilam. [Tak, jak mowilam, bez zaufania chyba nie moze byc mowy o Przyjazni? Jesli to daloby sie odbudowac, to cudownie, ale w cuda wierze tylko czasami. Zobaczymy, zycie plynie swa koleja, mam nadzieje tylko, ze ta kolej sie nie wykolei].
"Ahm".
"I powiem ci, ze zyje. Jak widac na zalaczonym. W srodku odczuwam chlod i coraz wiekszy brak zaufania do ludzi [tu przyczynila sie szczegolnie ostatnio ta osoba, od ktorej dostalam dlonia w glowe, drobiazgi, a jednak. Drobiazgi...Nie powiedzialam jej o tym. O wielu rzeczach milczalam. Glownie jej sluchalam]. Ale zyje. Powinnas znalezc prace, dam ci cynk, jak cos bede miala, powinnas zaczac zyc. No chyba, ze masz w planach jeczec tak do konca zycia, to powodzenia".
I jeszcze kilka innych rzeczy.
Nigdy chyba nie dotrzymala slowa, gdy mowila, ze "przedzwoni w tygodniu", ale jesli nie ona, to ja. Wyciagne ja gdzies. Siebie nie idzie mi jakos ratowac, nie umiem, ale moze pomoge jej. Chcialabym byc na cos przydatna i chcialabym uszczesliwic ja i pomoc jej na tyle, na ile jestem w stanie, bo dziewczyna zmierza prosta droga do wielkiego dola. Wazne jest tu jej nastawienie psychiczne, bez niego kroku nie zrobi, moze mi sie jakos uda (tak, sama jestem taka szczesliwa, ze wprost mam pelne poklady energii pozytywnej, z ktorej moge czerpac i jej przesylac =>,0).
-----------------------------------------------------

Inni coś od siebie:


Nie można komentować
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem
oznaczeni są użytkownicy nlog.org)
poland | 2007.05.15 12:29:58
Best Site! buy phentermine