Wpis który komentujesz: | Dziwny dzień... Po raz kolejny w ciągu zaledwie kilku miesięcy zmieniam pracę. Dziś "pakowałam" wszystkie swoje skarby. Herbatki, ukochany kubeczek, milion rzeczy, który nie wiadomo został przytargany i zmagazynowany, ubranko, klapki. Wychodziłam z worem wielkim jak u Mikołaja.. I takie mieszane uczucia. Z jednej strony nie cierpiałam ani tych ludzi, ani tego miejsca, pierwszy raz w życiu spotkałam się z tak chorymi układami, ze spiskami, kablowaniem na siebie, obrabianiem tyłka za plecami i przedszkolnym obrażaniem się na siebie. Z drugiej.. lepszy swój wróg niż obcy... I żal mi było młodej, stażystki którą przez kilka miesięcy ostatnich szkoliłam, która chodziła za mną jak cień. Zjedzą ją ci wredni ludzie, chyba że będzie miała siłę żeby się postawić.. Zaskoczyło mnie też, jak wielu ludzi, z którymi spotykałam się w pracy, częściej lub rzadziej, wyrażało autentyczny żal, gdy dowiadywało się, że więcej już mnie tu nie będzie. Od jednej pani dostałam nawet śliczną herbacianą różyczkę.. Ktoś inny powiedział, że pójdzie z petycją do szefa, że ja mam tu zostać. Tak naprawdę wielu tych ludzi regularnie przychodziło do mnie porozmawiać sobie od ponad 3 lat. Pamiętają mnie jeszcze z poprzedniego miejsca pracy, oddalonego zaledwie o kilkaset metrów. Jak znaleźli mnie tu, wielu się ucieszyło. A teraz znowu pani magister ucieka gdzieś dalej... To miłe, naprawdę podnoszące na duchu, że ktoś zauważył i docenił moją pracę.. Niby awans.. a ja czuję się tak, jakbym miała iść na zesłanie. Zamieniam miejsce, w którym non stop wrzało, wiecznie się coś działo, setki ludzi, spraw, problemów.. na taką cichą przystań, o której jeszcze niedawno marzyłam, a teraz przeraża mnie ten spokój. Chociaż znając życie to przynajmniej na początku o spokoju będę mogła tylko pomarzyć. Już widzę regularny opierdol, za to co będę robiła źle, bo nikt mi nie pokazał jak to zrobić dobrze... Ale dam rade.. prawda? W końcu nie takie rzeczy już się robilo w życiu. A jak nie to rzucę wszystko w cholerę i nauczę się haftować albo robić kosze z wikliny.. albo... shit wie co... Tym optymistycznym akcentem.. oddalam się na spoczynek. To mówiłam ja, desperatka |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |