Wpis który komentujesz: | Rozpuszczam się w pracy, tak jak plastikowy żołnierzyk na rozgrzanej blasze. Powoli dochodzę do przekonania, że męczący kaszel bierze się jednak ze zdenerwowania raczej niż z fluktuacji temperatury. No ale to nie gruźlica, ani astma, da się przeżyć. Normalnym zjawiskiem stał się wstręt do dźwięku telefonu i nadchodzących maili. To jak u psa Pawłowa, tylko w drugą stronę. Tak jak przy tresurze tańczących niedźwiedzi, którym się muzykę utożsamia z przypalaniem stóp. I ta ulga, kiedy telefon jest od rodziny, a wśród spamu mailowego jest tylko więcej spamu. I tu nawet nie chodzi o nadmiar pracy. Lubię pracę. Frustrujący jest konflikt interesów między klientami. Nie ma fizycznej możliwości, żeby zrobić wszystko w stopniu stuprocentowo satysfakcjonującym, więc siłą rzeczy pojawiają się konflikty i konieczność kompromisów. Nie da się zrobić, żeby każdy był szczęśliwy, i to jest najbardziej frustrujące. Lubię, jak każdy jest szczęśliwy. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |