inside
komentarze
Wpis który komentujesz:

Liczby pierwsze? Nie, ostatnie cyfry.

Dziś w pracy był młyn. Nie wiem w sumie, z czego to się bierze. Ludzi dużo, jak co dzień, ale jacyś wyjątkowo nerwowi dzisiaj byli, do tego jakby wszyscy w jednym czasie przyszli ze swoimi problemami. Gdyby nie jedna z moich współpracowniczek, to byłoby nawet ok. Mi taki kocioł nie przeszkadza, nawet dobrze się w nim odnajduję, tylko na chuj mi ta głupia musi tu marudzić? Jezusie, ile ja kart wypisałam. Ile telefonów już odebrałam i tego nie odbiorę. Taki socjalistyczny truposz którego powinno sie wywalić na zbity pysk. A potem nastała godzina 11 (godzina zero). Szpitalną imprezę czas zacząć. I tak przy głupich gadkach upijałem się białym winem poprawionym na koniec z martini. Oczywiście, żeby nie było, pili tylko Ci, co mogli. Co nie mieli w planach leczyć ludzi już dzisiaj, no i gnomy z rejestracji (czyli my). W drodze powrotnej przpadkowo zaplątana w kieszeń setka herbowej Gorzkiej dotrzymała mi wiernie towarzystwa. Z przerwami, bo wskoczyłem do galerii sprawić sobie urodzinowy prezent pod postacią najdroższych dwóch par bokserek. Jeszcze nie miałem śmiałości ich przymierzyć. Za to w wyjątkowo nieliberalnych kolorach (czarno-czerwona mafia...). Na schodach powrotnych z centrum zakupowej rozrywki (tak, tak, mnie też to bawiło: Gdzie kobieta ma punkt G? Na końcu słowa shopping) spotkałem Doktor ADHD. Zawróciłem więc i w tym histeriofobicznym nastroju poszusowałem jeszcze w poszukiwaniu prezentu dla Jej ośmioletniej córki. Parę słów, parę śmiechów i do domu. Moja towarzyszka poranna, szklana, opuściła mnie w 2/3 drogi do domu. Pozostawiła natomiast miłe rozrzewnienie z którym dodreptałem pod dom. Oto więc i jestem, dopijając poranny sok z kubka (o dziwo, nic się w nim do tego czasu nie utopiło). Teraz dylemat, co robić z resztą dnia? Schowałbym się przed głupimi szopkami, choć gdzie w duchu hipokryzji uwiera, że jedyna osoba która wysłała mi życzenia to przyjaciel Kaczyński. Nawet Rybka jeszcze się nie odezwała. No, ale jebać to. W końcu zawsze wolałem okazje z braku okazji. Inna rzecz, że teraz każdy pretekst jest dobry, by Rybka do mnie zakumkała. Ale co poradzić. Złym byłeś człowieku to też nieś teraz swój krzyż.
Ach, z wczorajszego późnowieczornego dialogu: "To ja będę Twoim prezentem urodzinowym. Co prawda dzień wcześniej...". Nic, tylko powtarzać tą anegdotkę na spotkaniach rodzinnych.

Inni coś od siebie:


Nie można komentować
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem
oznaczeni są użytkownicy nlog.org)
scorpiona | 2007.09.12 18:02:22

wszystkiego takiego jakiego sobie zyczysz;)

l_w_k | 2007.09.12 16:48:40

ekhm...ekhm...sto lat...sto lat...
rzeczywistości piękniejszej od marzeń...czytaj...niech zniknie zołzowata "głupia maruda".