Wpis który komentujesz: | Nie ma co się oszukiwać, praca w szpitalu pogarsza własny dobrostan psychiczny. Z początku śmiałam się nawet, że wchodzę tam w białym fartuchu lecz wyjdę stamtąd w białym kaftanie. Nie było jednak tak źle. Teraz nawet brakuje mi tego miejsca, a właściwie to niektórych pacjentów. Poczucia, że ktoś obdarzył cię zaufaniem tak naprawdę za darmo, satysfakcji z faktu, że możesz komuś choć odrobinę pomóc przes samo wysłuchanie go i rozmowę oraz myśli, że głupią grą w ping ponga sprawiasz, że twój partner na chwilę zapomina, za jaką sprawą doszło do tego, że wasze życiorysy w ogóle przecięły się w tym właśnie ponurym, okratowanym budynku. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
inside | 2007.09.20 14:33:45 . Dopiero teraz napatoczył mi się Twój blog. Wojaczek to miła tradycja a Siwczyk życzyłby sobie tak pisać, jak zagrał. Ale cóż, teraz, dziesięć lat później nic nie jest takie samo. . Co do szpitalnych przemyśleń, mam wręcz przeciwne. Ale jakoś nie chce mi się dziś o tym gadać. |