inside
komentarze
Wpis który komentujesz:

To dziwne, ale naprawdę czuję, jakby nie było jutra.



Mijają chwile składające się na nudny dzień
Marnujesz, tracisz te godziny tak niedbale
Szarpiąc się na kawałku ziemi
W twym rodzinnym mieście
Czekając na coś lub na kogoś
Kto ci wskaże drogę


Kiedyś wegetacja dawała ukojenie. Dzień za dniem zlepiony w nieokreśloną papkę szarości. Blade twarze, błahe wyznania, wszechogarniająca lekkość bycia nawozem historii. Przygodny seks, przygodna strawa, przygodne myśli, przygodne życie. Nasze własne. Czekasz na jakiś znak, ale przestajesz się już rozglądać.

Jesteś zmęczony leżeniem w słońcu,
Patrzeniem przez okno na deszcz,
Jesteś młody, życie jest długie
I dużo w nim czasu do zabicia
Aż nagle pewnego dnia spostrzegasz,
Ze minęło tak dziesięć lat
Nikt nie powiedział ci biegnij,
przegapiłeś start


Czasami, w nocy gdy nie możesz zasnąć patrzysz się w pękający sufit i dostrzegasz w sobie kruchą, cienką myśl, że tak nie musiało być. Że to wszystko miało być tylko na chwilę, by przeczekać a stało się Twoim grobem. Wyciągasz przed siebie dłoń i w świetle księżyca dostrzegasz, ile to już czasu.

I wtedy zaczynasz biec,
Aby dogonić słońce co zachodzi za horyzontem
I ziemię okrąża dookoła
Aby wyjść z drugiej strony
Słońce jest właściwie to samo,
Tylko ty już nie jesteś tak młody,
Brakuje ci oddechu,
Jesteś o jeden dzień bliżej śmierci


A gdyby to wszystko zmienić? -- myślisz. Przecież nie musi tak być. Chwytasz się tej delikatnej myśli. Rozwijasz żagle i dryfujesz na falach cudzych pragnień. Jak wstajesz rano i świat zaczyna mieć sens. Jak wychodzisz do świata a on wita Cię z otwartymi ramionami. I może nawet wstajesz następnego dnia, pamiętając ten sen. Może nawet zbierasz okruchy swoich fantazji by drobnym krokiem, na raz szybciej i szybciej, zacząć biec ku temu, co stracone. W hiperentuzjaźmie łamiesz wszystko co do tej pory wypracowałeś. Kim byłeś i jak zamierzałeś dojechać tą kolejką do końca. Na pozór wszystko dzieje się wspaniale, ale z biegiem czasu dostrzegasz, że nic nie jest już takie samo. Drobne różnice które przeoczyłeś, które źle zapamiętałeś. Do których nie pasujesz, jak Twoja stara kurtka która budzi śmieszność.

Lata stają się coraz krótsze,
Czasu zaczyna brakować
Plany spełzają na niczym,
Lub kończą się nabazgraniem pól strony
Bezczynność w cichej desperacji
Jest, owszem, bardzo angielska,
Czas przeszedł, kończy się piosenka,
Myślałem, że mam więcej do powiedzenia


Nauczyli, że chwile refleksji dają spełnienie. Kłamali. Odczuwasz tylko ból. Wszystko co mogło się zdarzyć, nie zdarzyło się. Wszystko co miało potoczyć się tak pięknie, nie potoczyło. Spoglądasz na zegar, nigdy nie był litościwy ale dlaczego teraz każde jego "tik" wbija Ci się ostrzem w jaźń. Każde jego "tak" wyrywa Ci z serca część Twojego człowieczeństwa? Czy na prawdę to już koniec? Nic więcej nie ma do dodania?

W domu, znowu w domu
Lubię tu być kiedy tylko mogę
Gdy do domu wracam
Zziębnięty, zmęczony
Dobrze jest kości ogrzać przy kominku


Mieć swoją oazę. Krainę spokoju i odprężenia, gdzie za oknem nie gna cudze życie. Gdzie jesteś tylko Ty sam. Jaki jesteś, a nie jakim powinieneś być. Pogodzony z losem, który miał taki być, jakim jest. Bez żalu, bez walki, tak po prostu.

Daleko, za łąkami
Słychać bicie dzwonu
Co wieczornych nawołuje do modlitwy
Do wysłuchania
cicho szeptanych magicznych zaklęć...


Pink Floyd -- Time (tłumaczenie: Tomasz Beksiński)

Inni coś od siebie:


Nie można komentować
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem
oznaczeni są użytkownicy nlog.org)
blahz | 2007.10.04 20:47:21

mistrz utwór.
mistrz tłumaczenie.
niebanalnie - tak lubię :)