Wpis który komentujesz: |
Wielkiemu Artyście dedykując (bo marzenia są by się nimi ukochać). -- Siwuchę, z lodem. Niespełna dwudziestoletnia dziewczyna sięgnęła po butelkę i wrzucając dwie kostki lodu dopełniła szklankę alkoholem. Chłopak kiwnął głową gdy mu ją podsunęła i położył na stole dwudziestozłotowy banknot. Z zaciekawieniem przyglądał się jej twarzy. Nie można było o niej powiedzieć, żeby była ładna. Niepospolita, tylko to słowo przychodziło mu na myśl. -- Ubrałabyś się -- wyszeptał pod nosem do samego siebie. Barmanka uśmiechnęła się widząc że porusza ustami ale nie słysząc co mówił. Pewnie znów pieprzył jakiś marny komplement, pomyślała i wróciła do ścierania nieistniejącego kurzu z blatu. W zamyśleniu pociągnął łyk ze szklanki. Cierpki, oleisty płyn przelał mu się po języku spływając do żołądka i pozostawiając gorejący posmak na ustach. Uśmiechnął się pod nosem i wygodniej oparł. Wpatrując w czarnego kota ze znanego plakatu Le Chat Noir. Wczesna pora sprawiała, że w klubie było niewiele osób. Poza nim przy barze, w odległej części sali siedziało parę osób. Zasłuchany w muzyce nie zwrócił uwagi na wchodzącą parę. Nie zwrócił na nich uwagi nawet, gdy podeszli do baru by zamówić coś do picia. -- Co chcesz? -- zapytał wysoki brunet. -- Nie wiem, może Martini -- odpowiedziała dziewczyna. W tej chwili w odbiciu szyby za którą wisiał plakat ujrzał ją. Niewyraźny profil i blond włosy wraz z cichym głosem który usłyszał złożyły mu się w całość. Nagła fala przejmującego zimna przebiegła mu wzdłuż kręgosłupa. Mocniej ściskając szklankę przyjrzał się uważniej odbiciu. Młoda kobieta z podkreślonymi czerwienią szminki ustami uśmiechała się poprawiając niesforny kosmyk włosów. Znał ją. Zobaczył ją pierwszy raz "Pod Papugami" gdy po drodze z poprzedniej uczelni wstąpił na szybkie piwo. Od tamtego czasu chadzał tam często. Sam lokal go nie przyciągał. Zbyt patetyczny, zbyt nudny w swoim nadęciu i ludzie którzy przychodzą tam jak do skansenu. Tego nie lubił, ale przychodził tam dla niej. Nie przeszkadzały mu docinki znajomych, że zawsze ich tam ciąga więc mógłby wreszcie podejść i wyjaśnić sobie z nią sprawę. Uważał, że jeszcze nie pora. Wiele razy chciał podejść i zapytać co robi po pracy. Wiele razy, ale nigdy nie znajdował słów. Słów pretekstu by podejść, słów szczerości by zapytać, słów nadziei by się określić. Mężczyzna wziął drinki i głośno komentując muzykę odeszli w stronę stolika nieopodal. Chłopak dyskretnie się przechylił na krześle by widzieć ich kątem oka i w szklanej witrynie za którą stały kufle i pokale. Wytężał słuch by dosłyszeć co mówią, ale docierały do niego tylko pojedyncze, wyrwane z kontekstu słowa. Wpatrywał się wiec w ich gesty podczas rozmowy sięgając czasami po szklankę. W jej gesty, w nią samą. Dopiero po chwili zauważył, że siedzi sama. Odwrócił głowę by zobaczyć plecy bruneta wchodzącego do męskiej toalety. Gdy tylko zamknął za sobą drzwi w jego głowie zasiana myśl zaczęła kiełkować w oszałamiającym tempie, by już po chwili stać się jedną, wypełniającą każdy zakątek jego głowy. Obejrzał się jeszcze raz przez ramię na kobietę siedzącą teraz samą. Ostry rozbłysk świadomości aż go poraził. Nigdy żadna rzecz nie wydawała mu się tak prosta i klarowna jak to, co zamierzał właśnie zrobić. Jednym haustem dopił resztę alkoholu, wstał i podszedł do stolika. Dziewczyna uniosła głowę mrużąc nieznacznie oczy jak gdyby próbowała sobie go przypomnieć. On nachylił się i przybliżył do jej policzka. -- Jesteś moją apokalipsą -- wyszeptał jej do ucha. -- Ja jestem Twoim wybawieniem, nadzieją która czeka na samego siebie. Słowem które się skończy i dotykiem który się rozpoczyna. Musnął delikatnie jej podbródek i obrócił lekko ku sobie by mogła spojrzeć w żar jego źrenic. Prawie poczuła ogień kryjący się za czernią jego oczu. -- A gdybym Ci powiedział, że zabiorę Cię stąd i pokażę świat którego nie ma a który stworzysz? Gdybym Cię wyłuskał z naiwności cudzych żyć dla Twojego własnego, zamknął w obecności byś mogła napawać się barwą, uwierzyła byś? -- Ja... -- nie dokończyła. Delikatnie zaprzeczył gestem głowy nie zdejmując palca, którym przerwał jej w pół słowa, z jej ust. -- To Twoja jedyna szansa -- wyszeptał. -- To moja jedyna... Tym razem on nie dokończył. Czerwień jej ust spiekła się z jego bladością. Zatonął w niej, jak nigdy nie dane mu było spijając słodkie martini z jej warg. Dziewczyna wstała pospieszenie i nie puszczając jego ręki wyciągnęła go za sobą. Zniknęli za drzwiami właśnie w chwili gdy roześmiany brunet wyszedł z toalety.
|