Wpis który komentujesz: |
Ilu potrzebujesz słów by wyrazić radość? Ilu potrzebujesz twarzy by zakamuflować kłamstwo? Ilu potrzebujesz ran by poczuć, że naprawdę żyjesz? Stał na przystanku ze spuszczoną głową. Ciężkie krople rozbijały się o przemoczoną bluzę. Podniósł głowę do nieba skupiając się na chłodnym, jesiennym deszczu zraszającym mu obficie twarz. Otworzył usta i rozkładając ramiona zaczął krzyczeć. Przestał dopiero, gdy zabrakło mu tchu. Wsparł się dłońmi na kolanach i spojrzał na siebie w kałuży pod swoimi stopami. Zmęczona twarz przegranego człowieka, którego tak nienawidził. Zmęczone oczy które straciły ciekawość. Półprzymknięte usta które dawno nie wypowiedziały niczego ważnego. Nawet się nie przestraszył, nawet nie współczuł. Nagła myśl niczym ostrze przeszyła mu jaźń. Grymas wściekłości wykrzywił mu wargi a zaciśnięte pięści zmięły materiał spodni. Splunął w kałużę, wyprostował się i zaczął biec przed siebie. Coraz szybciej i szybciej zamykając w samobójczym pędzie oczy. Biegł w zapamiętałym szale przeskakując krawężniki, wymijając ławki starego parku. Przebiegł przez tory kolejowe i biegł wzdłuż opuszczonej szosy tak długo, aż płuca poczęły palić go przy każdym oddechu. Upadł na kolana pod starym drzewem chowając twarz w dłoniach. Drżał a jego ramiona podskakiwały w spazmach płaczu. Dwustuletnia wierzba nachylała się nad złamanym człowiekiem który w ostatnim akcie desperacji szukał siebie. Nagły podmuch wiatru rozrzucił pożółkłe liście niczym kości na stole, niczym życia po świecie...
|