Wpis który komentujesz: | Taka mysl mnie naszla ... Wyobraz sobie ze masz ucznia, uczysz go prywatnie, niestety jego plan zajec w samej tylko szkole pozwala sie wam spotykac tylko raz w tygodniu. I wyobraz sobie ze nigdy nie jestes w stanie zorbic w ciagu tej godziny tego co zaplanujesz bo musisz odwalac robote za pania ze szkoly. Teraz wyobraz sobie ze pania ktora uczy tego dzieciaka jest twoja kumpela z grupy ze studiow i ona nie ma pojecia ze po niej poprawiasz. I do tego w rozmowach z nia sie nie zdradzasz a ona ci opowiada jak to luzacko sie uczy akurat ta klase bo to bo tamto. Bo po prostu nic nie robi wymaga a dzieciaki wpadaj w stresa i depesje. I co zrobisz? Godzina mi sie nie rozciagnie do 3, glowa muru nie przbije. Jak widze tego dzieciaka, calego zestresowanego bo wychodzac ze szkoly nic nie wie nie rozumie, slowek 2 tysiace do nauczenia ale przerobic ich pani nie raczy i robie z nim na korkach to co powinno byc zrobione na lekcji to normalnie mnie kurwica chwyta na pania ze szkoly i wbijam zeby w biurko. I mysle ze teraz juz nikt mnie nie zapyta dlaczego nie chce uczyc w szkole mimo iz jestem nauczycielem. siedzialysmy w jdnej lawce chodizlysmy na te same zajecia ten sam pan nas metodyki uczyl .... sory, tak mi wyszlo po prostu ... |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |