Wpis który komentujesz: | All I need in this life of sin is me and my girlfriend... ___ O kurczę, zaliczyłem! Przede wszystkim trzeba podziękować Hani za upór i wytrwałość, które pozwoliły jej wytrzymać z takim męczącym uczniem jak ja. Może nie tyle, że jestem jakis słaby, po prostu nie liczę tak szybko jak bym chciał, no i raczej wszystko zapisuję po kolei, miast obliczać w pamięci. Ale w tym szaleństwie chyba była jakaś metoda. A tak to co? Chyba sesja nadchodzi, pierwsza w życiu. Stres, jeżeli jest, to póki co skutecznie się ukrywa. Niby coś tam robię, ale na razie nie ma tego zbyt dużo. Opieprzanie się i mitrężenie czasu jest zdecydowanie tym, co wychodzi Pawełkowi najlepiej. Niestety... Oprócz tego to zbliżają się Walentynki. I chociaż Krzysio strasznie równa to "święto" (bo ja również nie uważam, żeby takie szumne określenie pasowało do tego dnia) z ziemią na swoim nlogu, to jednak wypatruję go z lekkim zniecierpliwieniem. Lecz to pewnie z tego względu, że każdy czternasty dzień miesiąca jest wyjątkowy. Podobnie zresztą jak siódmy i osiemnasty. Jak sceny filmowe wyglądały one, byłoby miło, gdyby jako takie zostały zapamiętane. Idę zjeść kolację, może wcześniej niż zazwyczaj by się przydało. A potem jakieś sprawozdanie trzebaby napisać, w końcu jutro zaliczam, no nie? Na dobranoc polecam - The Waterboys - Too Close To Heaven. Dwanaście i pół minuty, które przypadło mi do gustu. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |