Wpis który komentujesz: |
Człowiek bez człowieczeństwa.
Słowa, które mimo że krzyczą w głowie nie przechodzą przez gardło. Znamy je? Wydawać by się mogło, że od zawsze. Trochę to dołujące, że przy całej swojej (wydawałoby się) stanowczości nie jesteśmy przez pewne rzeczy przejść. Pewien poziom, nazwijmy to, upadku nie pozwala nam zniżyć się bardziej. Dlaczego? Irracjonalna obawa nie wiadomo przed czym. Logicznie i na chłodno na sprawę spoglądając, poniżej pewnego progu sprawy nie mogą potoczyć się gorzej. Nie można im bardziej zaszkodzić. Można tylko pomóc, może tylko być lepiej. Dlaczego więc się przed tym wzbraniamy? Wytłumaczenie jest tylko jedno. Chcemy dać drugiej stronie jeszcze jakąś szansę. Odkrywamy prawie wszystko, tłumaczymy prawie do końca z nadzieją (coraz bledszą) że chociaż tą ostatnią tajemnicę odkryją sami. Domyślą się, włożą coś od siebie. I gdy się tak nie staje, już nawet nie jest nam przykro. Przykra jest droga ale nie stan ostateczny. Rezygnacja nigdy nie wiąże się z przykrością. Jest ponad nią. Odczłowieczająca doświadczenie, owszem. Czy potrzebne? Czy naprawdę jest nam ono potrzebne? Chciałbym wierzyć, że owszem. Że coś nam daje, o coś wzbogaca. Wierzyć, że nic co zabiliśmy w sobie nie poszło na marne.
|