metal_riders
komentarze
Wpis który komentujesz:

12

Podałem mu paczkę, a sam wziąłem potężny łyk browca. Zanim zdążyłem dopalić swego fajka zadzwonił telefon. To była Kaśka. Pytała, czy może przyjść do mnie, bo wprost umiera z nudów. Odparłem, że mamy akurat próbę, ale będzie weselej, jak wpadnie. Ucieszyła się niezmiernie.
Po chwili zaterkotał dzwonek domofonu.
Myślałem, że to Bartek, ale to tylko mój brat ze swoimi kolesiami. Ledwo co mu otworzyłem drzwi, jak domofon zabrzęczał znowu. Tym razem Bartek z Kaśką i Ramirezem. Uchyliłem więc drzwi i z fajkiem w zębach stanąłem na progu. Po krótkim oczekiwaniu z windy wywaliła się gromada ludzi. Czterech skejtów oraz trójka metali. Wszyscy wtoczyli się do mieszkania. Usłyszałem jakieś chichoty kolesi Roberta, ale olałem to i zaprosiłem swoich towarzyszy do metalowego królestwa.
Tymczasem w pokoju obok.
- Znowu banda tych idiotów przyszła do twojego brata?
Zza ściany jakby w odpowiedzi załomotały kotły i zabrzęczały talerze.
- Tak jak słyszycie. Nawet hip-hopu nie da się w spokoju posłuchać, bo jak tylko podgłośnię, to mi się dostaje.
Zadrżało od dudnienia gitary basowej Bartka i niemalże jednocześnie piekielnie zazgrzytała gitara elektryczna.
- W mordę, tego się nie da słuchać. Jak ty to wytrzymujesz? - spytał Roberta wysoki blondyn w koszulce z deskorolką.
- Używam walkmana.
- Kurde, ja bym nie wyrobił i wypieprzył takiego brata z chaty.
- Mogę o tym tylko pomarzyć - odpowiedział mu Robert i zgłośnił wieżę.
My zaś ostro dawaliśmy czadu i nam to nie przeszkadzało, dopóki nie przerwaliśmy.
- Wrr, znowu gra! - skwitowałem poczynania brata i wylazłem z pokoju. Wściekle zabębniłem w drzwi obok.
- Czego? - po uchyleniu ich wylazł dryblasowaty blondyn.
- Scisz to! - wycedziłem.
- A bo co? Coś ci się nie podoba?
Zagotowało się we mnie.
- Nie prowokuj mnie, bo się przekonasz.
- Już się ciebie boję, ha ha - buchnął śmiechem blondynek.
- Tego już za wiele! - wkurzyłem się - Wypad z mojego domu!
Za mną stanęli Bartek, Ramirez i Deathrow. Blondynek szybko uciekł na klatkę, a drzwi od mieszkania zamknęły się za nim z hukiem.
- A ty Robert ścisz to cholerstwo i więcej on ma tu nie przychodzić.
Rap od razu zamilkł i można było grać dalej.
Dochodziła pierwsza, gdy skończyliśmy nagrywanie wspólnego utworu. Wtedy to Kaśka wyciągnęła z plecaka sześciopak żywieckiego portera i każdy z nas z wielką przyjemnością ugasił swe pragnienie.
Przed drugą wyszliśmy na dwór. Wpierw powędrowaliśmy do sklepu po fajki i piwo, a później na forty Kamienna. Rozsiedliśmy się wygodnie na trawce pod drzewem i zaczęliśmy odreagowywać wszelkie stresy piwem i grą w AD&D.
W tym samym czasie rodzice wrócili z pracy. Od razu Robert poskarżył się na mnie. Jego koledzy również. Ojciec nie był tym specjalnie zainteresowany, w przeciwieństwie do mamy, która się nielicho zdenerwowała. Na domiar złego przyszła sąsiadka z góry i powiedziała, że od lat nie miała tak uciążliwych sąsiadów.

c.d.n.

Inni coś od siebie:


Nie można komentować
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem
oznaczeni są użytkownicy nlog.org)