Wpis który komentujesz: | Majówek tego roku było tyle, że trudno powiedzieć która była NAJBARDZIEJ majowa, dla wielu osób to kilkudniowe spożywanie alkoholu, dla mnie jednak wciąż coś więcej, majówki szczycą się w pierwszej kolejności atmosferą, chwilę później świeżym powietrzem, a reszta to używki, muzyka i słońce. Precz z majówką w klubach, viva działki, niech żyje maj. Majówka bez Uniejowa? Uniejów bez Majówki? To już czwarty rok tradycji, nieprzerwanie przeze mnie zapoczątkowanej, to jak Karolinka bez musztardy, jak Jutka bez Kubusia Puchatka i jak ja... bez Karolinki. Wybraliśmy się chwilę po maturach, Ewunie dopadło choróbsko w cholerę nieprzyjemne, jak nieprzyjemnie było ją tutaj samą zostawić, ale przyjemność chlania 6 litrów wódki przez dwie noce, była nie do odparcia. Przyjazną trójką wyruszyliśmy w podróż, Jutka pomyliła w zasadzie kolory busów, o i z małymi przeszkodami i komplikacjami, zajeliśmy tył i pędziliśmy. Mijaliśmy jak co roku zielone lasy, hektarowe pola rosnącego zboża, sklepy, stacje, aż wreszcie tabliczkę Uniejów i chwilę później wyskoczyliśmy przed zielona bramą. Na działce okazała się Nas piątka i to było o dwójkę za dużo i o ile grill i kiełbasy smakowały dobrze, były okrapiane coraz to częściej wódką. Trudno powiedzieć kiedy, albo nastąpiła faza której nie potrafiłem pohamować... Krzywa faza - objawia się krzykami, głównie okrzyki kibicowskie, bądź jakiekolwiek śpiewki. Do tego dochodzi demolka obiektów, które w normalnym stanie świadomości NIE INTERESUJĄ cię chodź trochę jako przedmioty. Jednak wódką rozszerza Ci percepcje, łatwiej denerwuję Cię śmietnik, kolega, czy przechodzień. Drugi dzień po krzywej fazie objawia się wstydem, obrzydzeniem, zakłopotaniem, inaczej kacem moralnym. Bohaterem melanżu zostanie z pewnością Gustaw, chłop sączył naszą wódeczkę, jakby biegł w maratonie, ja zajmowałem się przedmiotami i krzywą fazą, która zaabsorbowała mnie bez pamięci. Zatrzymywanie tirów, darcie mordy i sparingi okazały się gwoździem melanżu. Nie było śmiechów, muzyczki, pijanych toastów, był chaos, bieganina i sytuacje wymykające się z pod kontroli trzeźwości. Tego wieczora pękł trzeci litr ognistej wody, to autentycznie za dużo. I kiedy Jutka z Karolinką szykowały się do spania, do domku wpadł Tomek zalany krwią, melanż przerodził się w dramat, porwałem kapcie Jutki, próbowałem i dresiki Kani, ale ona siup i pod kołderkę. Przyłożyłem Gustawowi z róż kapcia i udałem się na bal życia. Było już bieganie, siłowanie, sparing, ale nie było tańca! Więc złapałem za miskę i zacząłem pląs. I tym incydentem kończy się pierwsza noc majowa. I o ile pierwszy dzień nad ranem był jednym z bardziej hardcorowych melanży, drugi okazał się oazą spokoju i typowej działkowej popijawy. Południe i popołudnie spędzamy na spaniu i głębokiej analizie 'wczoraj', kiedy dzień poprzedni rozłożyliśmy na czynniki pierwsze, w drugiej kolejności rozłożyliśmy Klasówkę, nieco później Memory i impreza była iście 'back in the days'. Wódeczki schodziło powolutku, najpierw litr na werandzie, pełny zwierzeń i poważnych gadek. Chłód maja zrobił swoje i łykanie przenosimy do domku. Te wszystkie wydarzenia pisze bardzo pobieżnie, gdyż minęło sporo czasu i mam spore dziury a' propos tamtej imprezy. Na pewno w domku, cała trójka zajadała się zupą, Kania miała kremówkę, Jutka pomidorówkę, a ja rosołek. Poleciało kilka kolejek i padłem na łóżko jak szpadel. I wiem, trzeba było mi wziąć kremówkę! Bo Kania najwyraźniej po niej, dostała głowy nie do przepicia i gniewała się najpierw na mnie, później na Jutkę, której alkohol też nie posłużył tej nocy. Trzeciego dnia rządziła Klasówka, muzyczka i sprzątanie. Ale ze sprzątania wychodzi chuj, kiedy w porządkowanie ingeruje browarek. Tak więc ochlany piwskiem zostałem aż na czwarty dzień. Było dobrze. Może nawet bardzo. Na atmosferę imprezy wpłynął pierwszy dzień. Chuj, są nauczki, jest coś takiego jak imprezowe doświadczenie. I w moim kajeciku zapisałem, nie melanżuj z Guźcami, czy tego typu bydłem. Kani, za NIEWYOBRAŻALNĄ pomoc, Jutce za stertę śmiechu i towarzystwo. Tomkowi za Guźca, super kumpel, zostaw Nam numer stary, zaproszę go na wesele, kurwa na chrzciny go zaproszę, przecież muszą wpaść Psy, wpierdolą to czego goście nie zjedli. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |