Wpis który komentujesz: | Zalatany dzień. Lekarz, później mały dziedziniec uw, bo Mama Selita grała i trzeba było podpisać umowę. Totalnie nieogarnięta jak zawsze. Później szybko do Naparstka, bo tam mój kochany JazzUs i ostatni koncert z Andrzejem jak na razie. Przecudnie, z małymi wtopami, ale to się nie liczy. Nieważne. Później pożegnanie. Nie znoszę pożegnań, najgorsza rzecz pod słońcem. Szybkie ulotnienie się, bo łzy. w domu tysiące łez, bo tak. Dawno nie płakałam i należało mi się. Bo kto teraz jak nie A. powie mi że mam syf w pokoju i musze posprzątać? No kto. Taki wieczór. Tyle. Jutro będę źle wyglądać. Ale to ogólnie w tej chwili mnie średnio obchodzi. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |