cess
komentarze
Wpis który komentujesz:

Robilam dzis material na dachu budynku jednej z szacownych instytucji medialnych. W centrum Warszawy. Widok boski. Stalowosine chmury, dachy starych kamienic, miedzy nimi kopuly i wieze kosciolow, a wszystko poprzetykane wyzszymi biurowcami wyzywajaco wskazujacymi niebo. Miejsce definitywnie magiczne,ale cudem udalo mi sie to przezyc, bo magii tej nie mozna jednoznacznie zaklasyfikowac jako bialej. Sam dach bowiem byl nieprzygotowany na wizyty, to znaczy moze konserwatorow owszem, ale nikt tu nie ustawial barierek na brzegach. To zawsze sprawia, ze ziemia przyciaga jeszcze silniej. Tak jak dodatkowy magnetyzm kryje sie w torach kolejowych ogladanych z perspektywy skraju peronu.
Szczesliwie jakas pokretna komitywa , ktora wytworzyla sie miedzy obecnymi na miejscu sprawila, ze zeszlismy stamtad w komplecie.
A co ja moge powiedziec, stan mam... rozchwiany. Od lat prowadze zycie Pomiedzy, co prawda udalo mi sie zakorzyenic w miescie stolecznym, wrecz moge powiedziec, ze znam i kocham Warszawe, co nie neguje oczywiscie olbrzymiej milosci do Wroclawia, ktory mimo wszystko latwo pokochac, no i sympatii do rodzinneych Slaska i Zaglebia.

Gorzej z reszta. Z jednej strony praca ktora wykonuje jest na prawde ciekawa, przyjemna i na swoj sposob rozwojowa, stanowisko jednak wydaje sie nie rokowac fundamentalnych spraw typu ubezpieczenie, zus, i inne tego typu bajery. Z drugiej majac niemal czteroletnie dziecko histerycznie poszukuje pewnej stabilizacji, bo co sie stanie jak trzeba bedzie isc do szpitala? Przeciez ja nawet nie wiem jak to dziala, kiedy sie nie ma ubezpieczenia.
Szukam wiec jakiegos cieplego grajdolka, ktory by mi chociaz 1/4 etatu zapewnil. Wczoraj wiec rozdygotana pomaszerowalam na rozmowe kwalifikacyjna, doslownie zelzami w oczach, tymczasem okazalo sie, ze tam mimo dosyc szczegolowego CV i radosnie chaotycznego listu motywacyjnego jaki wyslalam, spodziewali sie kogos z innym wyksztalceniem (po co wiec to zaproszenie?).
A czemu ze lzami w oczach? Bo jak ta ostatnia wariatka panicznie boje sie tej upragnionej stabilizacji. Ze skoncza sie wakacje na 5 tygodni, wolne dni w srodku tygodnia, az zacznie sie monotonia.

Oczywiscie codziennie slucham jak przez telefon matka moja rodzona tlucze mi do glowy, ze walka (to stare haslo -wytrych znam juz od dziecka), ze niemam ambicji, ze ludzie w moim wieku to juz piaty kredyt zaciagaja szesc etatow maja i mieszkanie kupuja, a my co? Ze cieszymy sie z tego naszego mizernego zycia i wstydzic sie powinnismy bo nam za wygodnie.
Ze ogladanie moich artykulow na pierwszej stronie gazety, albo jak je w przegladzie prasy w telewizji pokazuja w kamerze to fajne, ale powinnam juz przestac zyc zludzeniami i znalezc prace normalna. Podkreslam NORMALNA.

Wpadlam w jakies pierdolone sidla trojcy. Jakby mi tu kurwa nad głową Bujka Bajka i Brawurka latały, jeszcze tylko trzeba rozgryzc ktora jest ktora;)
Bo w drugim uchu juz slysze jak dzwoni babcia Lubego i nadaje co powinnam zrobic ze swoim zyciem i z nasza przyszloscia, z kupnem domu -teoretycznym przeciez i z moja tesciowa (swoja droga ma tutaj zadziwiajaca zbieznosc pogladow z matka)

a z trzeciej strony drobne szpileczki mimochodem, a moze nawet podswiadomie wbijane przez tesciowa- a to odnosnie mojego wyksztalcenia, gorszego nieco,bo umyslowego, czym bowiem jest dzis magister filozofii? Dobrze, ze nie mam jakiegos upodobania w robieniu doktoratu, bo pewnie byloby jeszcze gorzej, i mysle,ze nawet pan Blaki nie uratowalby mi dupy przed pozostawionymi na brzegu zlewozmywaka torebkami po herbacie ekspresowej. A to, ze w gazecie bylo ogloszenie o poszukiwanej osobie na stanowisko nauczyciela etyki (normalna praca dla nienormalnie wyksztalconego? ). A to, że sa TBSy dla tych co kredytu wziac nie moga, a powinni juz mieszkac na swoim.

Ja powoli wysiadam.

Jakby bylo tego wszystkiego malo,to nasze dziecko, ktore ostatecznie nie jest klasycznym przykladem glownego bohatera serialu dokumentalnego Superniania zostalo dzis wyrzucone z przedszkola. Prywatnego dodam. Bo pani sobie nie radzi. Byl tam 5 dni. Podobno sterroryzowal wszystkich. Dziewczynki plakaly. Bo one tutaj w koronach na glowach w bialych bluzkach wyperfumowane a on do nich z lapami. A to uderzal, a to zaciskal na nich rece, a to wycieral brudna od barszczu buzie w rekaw kolezanki. No i pani przedszkolanka ze lzami w oczach oddala mi pieniadze i powiedziala juz z radoscia i ulga "Do wi dze nia". Nie wiem co myslec o tym wszystkim, tym bardziej, ze jakos mi sie kurwa nie chce walczyc.


Nie dalej jak trzy tygodnie temu Luby dyskretnie zapytal co ja bym powiedziala na jakas chwilowa emigracje, zeby sie przekonac, ze nam tu jest calkiem dobrze i niema powodu do narzekan, bosa rzeczy gorsze i lepsze, a te pierwsze to na przyklad przymieranie glodem w Norwegii i patroszenie ryb w Szwecji, te drugie zas to nasz obecny stan.

Po dniu dzisiejszym powaznie rozwazam dlugotrwala emigracje. Najlepiej w Nowej Zelandii. Nie wiem czemu tam,ale brzmi wystarczajaco daleko, by zaden z czlonkow naszych rodzin nie zechcial do nas dzwonic, a co lepsze- przyjezdzac, a co za tym idzie nasza izolacja mialaby bardzo mocne alibi.



Jamam tak zawsze przed tym, jak mnie rozlozy zupelnie jakas choroba. To znaczy nie wiem juz czy przyciagam nieszczescia i kumuluja sie nade mna zle emocje, czy po prostu to jest tak zawsze, tylko jakas mgla mi z oczu opada. Mam katar.

Inni coś od siebie:


Nie można komentować
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem
oznaczeni są użytkownicy nlog.org)