Wpis który komentujesz: | Jak to jest, ze jak juz po dlugich tygodniach bez chwili dla siebie przyjdzie taki kawalek popoludnia i caly wieczor, co wiecej ze swiadomoscia, ze przede mna jeszcze 2 dni weekendu, a nie mam kompletnie co ze soba zrobic. Wyjsc nie wyjde, bo chory. Schlac sie nie schleje (ostatnio nader czesto mam na to ochote) z tego samego powodu. Chwile pogralem (pierwszy raz chyba od miesiaca), ale tez mi sie nie chce. Dokonczylem jeden film, obejrzalem drugi - ale to tylko dla zabicia czasu. Zero motywacji do czegokolwiek. Tak zle i tak niedobrze... dzis po raz kolejny delikatnie sie rozmarzylem. Jedno z takich moich zyciowych marzen, to podrozowac po US of A bez celu i jakiegokolwiek stresu. Tu sie zaczepic na jakis czas, tam tylko przejechac, spotkac i poznac wielu ciekawych (i czasem dziwnych) ludzi, pozwiedzac piekne rejony... moze kiedys. Z innej beczki, to doszedlem do wniosku, ze zawsze jest cos, no zawsze kurwa cos! Najgorzej, ze nigdy nie widac, zeby nagle mialo byc lepiej (tj. bez tego "czegos"). |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |