deathqueen
komentarze
Wpis który komentujesz:


no więc miałam dzisiaj przygodę życia... :)

idę do pracy na 5:30 rano żeby zrobić paczkę...
w domu przed wyjściem patrzę, że nie mam kluczy..zostawiłam je na biurku (nie musze zamykac biura jak jest Mariola). myśle sobie luzik.. zadzwonię do A... dzownię.. (wiem ze starszna pora na dzwonienie) a A mi mówi że jest w grudziadzu... no to myśle.. kto ma klucz.. no Mariola... dzownię do Marioli... telefon poza zasiegiem.. obudziłam R... R nie ma klucza (to jak on planował wziąć przygotowaną przeze mnie paczkę, skoro miałam sie wyrobić do 7,00 a o 8 miałam już być 40 km dalej???)
no to jazda... mysle sobie.. klucz w środku zamkniety z apomoca klucza Mariolki..
idę go goscia na stróżówkę... budze go (a co, miał pilnować a nie spać)
on mówi ze do piero o 8:00 rano jak skonczy pracę..
to ja wracam i kombinuję...
2 wsówki popsułam... niestety to nie tak fajnie jak na filmach. zwykła wsówką to najwyżej zamek w kibelku można otworzyć..
obchodzę okna.. w oknach kraty przykręcone śrubami o łepku wielkości 2 cm średnicy...
ale kraty takie stare...
gdzie neigdzie śruby krzywo poprzykręcane i sie obracają..

wracam na stróżówkę ...

idę po żonę Wacka żeby za niego siadła na stróżówce...

są problemy z odkręceniem krat.. świecę latarką bo o 6:30 jeszcze ciemno...
przejezdzaja tiry.. zwalniaja.. i się gapią.. pan wacek z łomem lata :)

ja móie zeby moze już ten zamek przewiercili, będzie szybciej (śruby się obkręcały, ale nie wychodziły, parapet wygięty od łómu, obkruszone ściany dookoła)..

ale nie.. nie daje wacek z kaziem za wygraną.. kaziu o wyglądzie Einsteina w okularach Stępnia i bardziej niż lekko zbzikowany pokazuje mi jak sie takie sprawy załatwia na budowie (betoniarzem jest) bierze łom i wielki młot i znęca się nad kratami...

ten margines społeczny który mieszka nad biurem drze sie, mąż tradycyjnie wali zonę na odlew żeby i ona się uciszyła bo bardziej przeszkadza mu hałas który robi ona, niż łomy i młoty)...

ja mówie zeby zostawic te kraty bo bedzie ej trzeba znowu wstawic i po prostu przewiercić zamek.. ale nie.. jak się wzieli to już nie puszczą... zaczeło się jasno robic a ja miałam sine ręce... w końcu wacek przyniósł piłkę do metalu a kazio powyciągał dolne śruby.,.. kazda z nich miałą długośc 10-15cm. uciałe łepki...
kraty puściły..
podgieli kraty do góry pod katem prostym i wchodzi kaziu do biura przez drabinkę.. (zapomniałam nadmienić że roztrzaskując donicę z wielkim kwiatem)..(dobrze że nie zawsze chce mi sie Zamykac dokładnie okna). szuka klucza.. jak ja widzę jak on szuka to mnie szlak trafia jak widze demolkę mojego stanowiska pracy...

i..
podjęłam najbardziej odważną decyzję mojego życia.. weszłam na drabinę i próbuję wejść przez okno.. obcas sie zachaczył i spadłam na kazia...

jetsem w środku.. patrzę...

a tam klucza nie ma...

kaziu wychodiz przez okno, ja zaczyma robić raport i paczkę.. a wacek i kazio przewiercają zamek i wstawiają nocy. koło 10 odzywa sie w koncu mariola..

pytam sie:
masz dwa klucze???
mariola (lekkim wesołym tonem..).. no jasne ze mam.. a co??
ja: dlaczego nie zadzwoniłaś wczoraj wieczorem że zostawiłam klucz w biurze, bym wzieła tary i przyjechałabym..
M: nie wiedizałam, ze to Twój., myslałam ze A zostawił..

rozmawiam z R.. R mówi: wczoraj był tu klucz, pytam sie Marioli czyj, Mariola mówi ze nie wie, ze chyba A, ja jej mówie zeby zadzwoniła do ciebie i sie spytała czy przypadkiem to nie twoj, a mariola ze na pewno nie bo nigdy ty nie zapominasz klucza...

no pieknie... super... %^%&&^&^&^$#


Inni coś od siebie:


Nie można komentować
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem
oznaczeni są użytkownicy nlog.org)
agu | 2009.02.01 02:02:04

co do pieska - ona od młodziutkiej była uczona chodzić w kagańcu, do tej pory troszeczke protestuje,ale już nie tak jak kiedyś. ;) więcej cierpliwości i uporu! :)
pozdrawiam:)