Wpis który komentujesz: | Wrocilem z wysp prawie 2 lata temu. Z poczatku nie bylo zle. Owszem, bylem swiadom nizszych zarobkow, ale wiedzialem, ze dam rade. Niestety nie dostrzeglem jednego - z uplywem czasu dzialo sie coraz gorzej. Moja pensja co prawda rosla, ale stan konta malal. Dzisiaj dolek finansowy z miesiaca na miesiac sie powieksza, a pensja jest bardzo niepewna. Niestety to tylko jeden z aspektow. Na wyspach bylo mi bardzo zle z powodu braku znajomych oraz braku perspektyw. W kraju mam wiecej czasu, spotykam sie ze znajomymi, choc nie tak czesto, jak myslalem, ze bede mial ku temu okazje. Najbardziej brakuje mi chyba obecnosci jednego przyjaciela... niby 25 km nas dzieli, ale powoduje to wieksza roznice, niz mogloby sie wydawac. (Z tego miejsca do calej reszty znajomych - nie obrazac sie, doceniam Was, potrzebuje, lubie, kocham - cokolwiek, ale nikogo z Was nie znam tyle, co tego, kogo mam na mysli). Wracajac do tematu... brakuje mi spotkan ze znajomymi. Przeszkadza mi tez to, ze o ile z poczatku po powrocie cos sie dzialo... chwile szukalem pracy, pozniej ja znalazlem - nie taka, na jakiej mi zalezalo, ale na poczatek moglo byc. Z czasem sie zasiedzialem, ogolnie nie zaluje. Od roku klopoty w firmie, nie mam na to wplywu, ale tam siedze do upadlego. Robie szkole, zostalo mi 3,5 roku w najlepszym wypadku, daje to jakies perspektywy na przyszlosc w zwiazku ze zmiana zawodu, zarobkow, prestizu. Jednak jest to odlegly cel i niestety z racji niepewnosci zatrudnienia zagrozony. W ostatnim czasie bardzo dokucza mi monotonia. Jest zle i tylko sie pogarsza. Szukam odskoczni w probach zmiany czegos w zyciu... chyba na sile. Jakis czas temu zaczalem sie umawiac z ludzmi przez net... nie jest to jakis akt desperacji, choc chyba powoli sie nim staje. Nie czuje sie samotny, nigdy tak nie bylo, jedynie co, to widze w tym najblizsza i najbardziej realna szanse na zmiane czegokolwiek w swoim zyciu przy stosunkowo niewielkim wysilku i zaangazowaniu czasowofinansowym. Koniec koncow od pewnego czasu skacze sobie z kwiatka na kwiatek i nic z tego nie wynika, co jakis czas jednak angazujac sie emocjonalnie. Zbaczam z tematu... powyzsza metoda to chyba raczej zamydlanie oczu samemu sobie. To, czego bym chcial, czego potrzebuje, to znow zmiana otoczenia. Tak bardzo porzadana wycieczka w gory to jedna z opcji, niestety tylko na krotka mete. Potrzebuje zmiany otoczenia na dluzej, cos jak wtedy wyjazd za granice. Tym razem chcialbym zrobic cos takiego w obrebie kraju. Problem to brak oszczednosci na wynajem mieszkania w innym miescie i ustatkowanie sie jako takie do momentu znalezienia nowej pracy i pozyskania pierwszych z niej wplywow. Ot chec zmiany miejsca, poznania nowych ludzi, stylu zycia w innym miescie (tak, jakby sie bardzo roznil od tutejszego)... nie wiem. Mentalnej odmiany po prostu. Chujowy okres (podsumowujac). |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |