Wpis który komentujesz: | wiesz,siedzę już w samochodzie,ale wezmę jeszcze głęboki wdech,zanim przekręcę kluczyk w stacyjce. bo wiesz,bo to wszystko czasem wraca i na chwilę jednak się odwracam,bo może akurat znów nie zamienię się w kamień,może znów się uda wyczuć ten odpowiedni moment,kiedy będzie można trochę oszukać i nagiąć reguły. siedzę na brzegu świata jak lilu i też nic nie rozumiem. zasnęłam w maju,obudziłam się w listopadzie. "mała ma plan na sound",a przynajmniej mała miała plan. tylko coś się stało,rozumiesz. sam wiesz,jak to jest,kiedy budzisz się rano i pierwsze,co masz w głowie,to dzisiejsza walka o tytuł z samym sobą. staniesz do niej,bo przecież nie oddasz walkowerem. staniesz,bo stawka jest duża - gra toczy się o mistrzowski pas,a nie o jakiś tam zapas oranżady na 3 lata od sponsora. co z tego,że zamiast twarzy masz już jedną wielką bliznę? co z tego,że krew zalewa oczy,że robi się ciemno,że znów nie masz kilku zębów i tylko słyszysz,jak sędzia liczy. do trzech. do pięciu. do siedmiu. wypadałoby wstać z tych desek,co? plan był taki,że tym razem będziesz trzymał gardę,ale znowu gong był za wcześniej,a ty myślałeś,że przeciwnik się chociaż przywita czy coś. zaskoczył cię,no po prostu się nie spodziewałeś. znowu leżysz,ale w końcu się podniesiesz,bo masz nadzieję,że tym razem będzie inaczej. wiesz,walczę tak od 9 lat. konsekwentnie się niszczę. systematycznie walę się w ryj i rozbijam łuki brwiowe. to taki turniej masochizmu. mortal combat home edition. może nie przegrałabym kilku walk przez knock out,gdyby w narożniku stał trener,który krzyczałby,że muszę się podnieść. może teraz lepiłabym w fartuszku pierogi na obiad dla ukochanego gdzieś pomiędzy lepieniem kolejnych etapów mojej jakże błyskotliwej i odkrywczej pracy magisterskiej,która odmieniłaby oblicze architektury współczesnej. a może zostawiałabym właśnie las vegas jak nicolas cage. może biegałabym w garsonce i rajstopach po szarych biurowych wykładzinach,a w domu czekałaby na mnie gromada kotów,odciski i szuflada słodyczy. może ta cała zabawa już dawno by się skończyła. dałabym rozwalić sobie gębę na miazgę albo uniosłabym ręce w górę - zależy,jak na to spojrzysz. możesz walczyć o byle jaki pas,albo o ten jeden,konkretny. klasyfikacja tego mini-turnieju wygląda tak,że prowadzę. przewaga jest jeszcze nieznaczna. spoko,tym razem idę po tytuł. bo chodzi o to,żeby nie mieć do siebie żadnych pretensji,kiedy budzisz się rano. walisz,albo jesteś walony. La Roux - Bulletproof. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
jittery | 2009.05.27 17:52:18 wygrasz mówię Ci to... trzeba kilak razy porządnie dostać po gębie aby w końcu w tej najważniejszej walce wygrać... twarz się zagoi kiedyś a łuki pozrastają nawet nos nie będzie wyglądał najgorzej... |