Wpis który komentujesz: | ostatnio dużo rzeczy, wyprowadziłem się na przykład z chełmińskiej 4/6 i wypada jej postawić świeczkę internetową, bo ile tam się działo?!? setki zbitych kieliszków, nietrzeźwe melanże, toruńsa klasyka a nie kurwa cośtam. ale też dużo złego tam się wydarzyło, więc stojąc w pustym pokoju po wywiezieniu wszyskich rzeczy poczułem sporą ulgę. potrzebuje zmian jak ci z na czczo, a to jest jakis pierwszy krok do nowego etapu, wiesz o co mi chodzi?? joł, irytuje mnie nowa subkultura doktorantów, nazwij to jak chcesz, ludzi którzy poza studiami nie mają pomysłu na życie, a ich największą dumą jest to że znają język angielski i podstawy francuskiego, oraz potrafią wstawiać przypisy oksfordzkie. piszą te swoje prace, które opierają się na 4 innych książkach, przekazują dokładnie to samo, zero jakiegokolwiek wyższego poziomu refleksji, powtarzają to co już jest napisane, bo boją się narazić się na śmieszność podczas konfrontacji z pseudo autorytetami, które mają trochę inne litery przed nazwiskiem. tak wkurwia mnie że moją dobrą pracę dureń mi cofa po przeczytaniu tylko bibliografii, bo za mało opracowań naukowych. i później dziwić się że polskie uniwersytety są klasyfikowane w rankingach uczelni wyższych gdzieś pomiędzy kenią a zimbabwe. nie chodzi mi tu broń Boże o mnie, ja biorę 3 w indeks i jadę do Skwierzyny, ale trochę mnie boli że ta kadra odbija się na kalkach, w dodatku od niezbyt dobrego szablonu. ale z przyjemnych rzeczy, byłem na openerze, i jak co roku bawilem się świetnie, choć chyba był on najgorszym z dotychczasowych. zacznę, wiadomo, od rapowca, q-tip bardzo dobrze, duża energia, spodziewałem się garstki osób, a pod word stage zebrała się naprawdę spora grupa, która co więcej, nie była przypadkowa. dalej, na the ting tings się świetnie wybawiłem, dobrry vibe mają, w ogóle szacun za ogarnięcie się we 2 na tej scenie, płynnie, sprawnie, z elementami dobrego show. z headlinerów najlepiej chyba małpy, które są krytykowane, ale mi się podobało, tym bardziej po słabym pierwszym dniu. najgorzej lilly allen, która z naglośnieniem brzmiała jak arctic bez, zero power'u, zero czegokolwiek i różowa peruka. ale dzięki temu szybko zmyłem się na świetną santigold, której, wstyd się przyznac, znałem piosenki, ale nie kojarzyłem z ksywki. jeśli przy q-tipie pisałem o energii, to tu już nie wiem jakiego określenie urzyć, szczególnie moment gdy wzieła na scenę ludzi z publiczności. wow. prodigy tak se, ładne szoł wizualne, ale ja się do nich nigdy nie przekonam. i taka dygresja, że gaba kulka mi pokazała, jak można poligrafią zjebać dobrą płytę. przypadkiem znalazlem się na koncercie i mega fajnie, a jak zobaczyłem jakiś czas temu jej sesje na okładkę płyty, to szok, stwierdziłem że nigdy tego nie dotknę. to tak na szybko, dziennik i gazeta lepiej wam hof zrecenzują. aaaa jeszcze jedno, nienawiść do jednodniowych pikników, którzy wypili całą cole, i zajeli wszytkie toi toie. dzisiaj smutna sprawa, nie na bloga, ale smutna. nie pamiętam co tam jeszcze chciałem... |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |